Malarstwo nie jest dziedziną, która mnie jakoś mocno pochłania. Istnieje jedna malarka, której obrazy odbieram przez pryzmat jej osobistych doświadczeń, stąd widzę w nich odrobinę więcej niż na pierwszy rzut oka. Jednak Frida jest dla mnie kimś więcej niż malarką, a jej biografię, napisaną przez Hayden Herrerę, znam niemalże na pamięć. Pozostali malarze, ci najbardziej popularni i słynni, są mi znani z racji wiedzy wyniesionej ze szkoły czy z dodatkowych kursów. Choć prawdę mówiąc więcej opowiem o budowie pantofelka wyuczonej podczas intensywnej lekcji biologii w szóstej klasie szkoły podstawowej niż o znanych mi nurtach w malarstwie. Ale podobnie jak kiedyś nie słyszałam
Sinfonietty Janecka, a wprowadził mnie w jej świat Murakami, tak teraz Jacek Dehnel przybliżył mi postać Goi, hiszpańskiego malarza, którego dotąd kojarzyłam przez zaledwie jeden obraz. Ha, dobre i tyle.
Seria obrazów, zwana serią "Czarnych Obrazów" powstała u schyłku życia artysty. Po latach pracy jako malarz królewski, Goya odciął się od świata i ludzi i zamknął w swoim domu nad rzeką Manzanares i zaczął pracę nad serią. Tak naprawdę nie były to do końca obrazy, ponieważ powstawały bezpośrednio na ścianach domu Goi, domu zwanego "Domem Głuchego", co było jednocześnie adekwatne do stanu zdrowia malarza, który ogłuchł w wieku 46 lat po długiej chorobie (najprawdopodobniej tyfusie). Obrazy powstawały przez cztery lata i w efekcie wnętrze piętrowego domu uzyskało mniej więcej taki oto wygląd:
Na temat autorstwa obrazów nie było początkowo żadnej wątpliwości. Charakterystyczna dla artysty kreska, właściwe jemu przedstawienie postaci i sylwetki, wszystko było ewidentnym dowodem na to, że ściany pomalował nikt inny tylko Francisco de Goya. Jednakże w 2003 roku Juan José Junquera przedstawił teorię wskazującą Javiera, syna Goi, jako autora czarnej serii, co przez jakiś czas wywołało zamęt i pewne wątpliwości. Właśnie ta wątpliwość, która jednak wkrótce została rozwiana, że to jednak nie Goya, a jego syn, Javier mógł być artystą odpowiedzialnym za czternaście obrazów na ścianach "Domu Głuchego", stała się inspiracją dla Jacka Dehnela do napisania
Saturna..
Jeden z "Czarnych obrazów" przedstawia Saturna pożerającego własne dzieci. Obraz jest karykaturalny, groteskowy, przerażający. A jednak to właśnie on został umieszczony na okładce książki i imię kolosa jest również umieszczone jako główny tytuł tej powieści. I on przyświeca też całości utworu. Główny przekaz tej powieści zatem mógłby brzmieć, na podstawie sposobu w jaki Saturn zjada swoje dzieci oraz sposobu w jaki widzi to syn Francisco - rodzice w pewien sposób pochłaniają swoje dzieci. Nie w tak obrzydliwy jak na obrazie, nie w tak zachłanny i zaborczy, jak to opisuje Javier podczas malowania, ale w sposób odbierający dzieciom siłę życiową, własne pomysły na siebie, siłę przebicia. I tak między innymi odbieram
Saturna Jacka Dehnela, jako swego rodzaju uniwersalny obraz rodziny, niekoniecznie tylko rodziny malarza artysty, ale rodziny w ogóle, w której życie jest swego rodzaju kieratem, zatruwaniem siebie nawzajem, wpychaniem siebie w życiowe role, których nie chce się spełniać, ale jest się do ich spełniania zobowiązanym. I zdają się to potwierdzać słowa Javiera, patrzącego na swojego wnuka i mówiącego do niego cicho:
Naprawdę chcesz się wpakować w to bagno, w ten kierat, w którym ojciec zatruwa syna, syn - wnuka, wnuk - prawnuka, a każdy ma inny, bardziej wymyślny sposób; czy naprawdę chcesz przedłużać tę linię cierpienia?* I właśnie o tym mówi
Saturn Jacka Dehnela - o trudach związanych z zatruwaniem sobie nawzajem życia rodzinnego, z nieumiejętnością komunikowania się z rodzicem, niewyrażaniem swoich myśli, nabieraniem podejrzeń, syceniem się własnymi wrażeniami, bez dopytania, czy są prawdziwe. A o tym, że nie są, świadczą wypowiedzi kolejnych mężczyzn z rodu Goya..
Francisco, Javier i Mariano są głównymi głosami tej powieści. Francisco który ma w sobie niezwykłą siłę i pewność siebie związaną zarówno z talentem malarskim, jak i podbojami, oczekuje że takimi samymi cechami będzie obdarzony jego syn. Jednak Javier jest chłopcem zamkniętym w sobie, dość bojaźliwym i nie ma znamion geniuszu malarskiego, jakiego oczekuje od niego ojciec. Poszturchiwania i przezwiska, które w mniemaniu Francisca powinny chłopaka otrząsnąć z marazmu powodują dokładnie odwrotny efekt. Javier zamyka się w sobie jeszcze bardziej, nie przejawia talentu jak ojciec, jest małomówny, na dodatek leniwy. Sięgając więc po jedyną znaną sobie broń, a więc szybki ożenek, Francisco ponownie krzywdzi syna powiększając tylko istniejącą między nimi przepaść. I powołując tym samym kolejne pokolenie w tej sztafecie rodzinnych nieporozumień i krzywd, bo młodym Mariano zajmie się Francisco tym samym przekazując wnukowi swoje zdanie o ojcu, którego chłopiec już wkrótce zacznie nazywać w myślach Kluchą. Nie bez powodu powieść ma podtytuł
Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya, który jest nie tylko nawiązaniem do serii "Czarnych obrazów".
Literatura, dobra, piękna, mocna literatura to nie tylko przysmaki pisane słowem, pięknie kreowane obrazy, wyjątkowa wyobraźnia autora czy ciekawe rysy postaci. To też zachłanność poznawania, pęd do wiedzy, powiązania z innymi dziedzinami sztuki. Szukanie informacji, czy to o muzyce, czy to o malarzu. Właśnie to mi dała lektura książki Jacka Dehnela. Nie tylko ciekawy zarys psychologiczny złożonych relacji rodzinnych, przemyśleń wewnętrznych bohaterów oraz ich działań, które powodowały wzajemny rozłam, nie tylko ukazanie przyczyn tego rodzinnego rozbicia, braku porozumienia i wzajemności, ale również to, że w trakcie lektury szukałam informacji o Goi, o jego obrazach, że chciałam wiedzieć więcej niż tylko drobne detale biograficzne. I czuję się bogatsza o tę wiedzę. I już lubię Jacka Dehnela. Podoba mi się ciężka, mroczna atmosfera
Saturna, oddająca klimat "Czarnych obrazów", ale też podoba mi się sposób, w jaki autor patrzy na obrazy Goi, co w nich widzi i jak je interpretuje przez pryzmat swoich postaci. Coś niezwykłego! I teraz mogę sięgnąć po
Młodszego księgowego, ostatnio zachwalanego na blogach. A
Saturna polecam!
Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya, Jacek Dehnel, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2011
* str. 215
Co prawda nie doszukałem się niektórych z cech "Saturna", o których piszesz :-) ale to na pewno interesująca książka i zgadzam się, że godna polecenia.
OdpowiedzUsuńTo o czym pisałam, o jakby patronowaniu Saturna nad całą powieścią, według mnie jest wprost opisane na stronie 239 poświęconej właśnie obrazowi "Saturna". W każdym razie tam Javier tak to opisuje, jakby Saturn był alter ego jego ojca, a on był zjadanym dzieckiem. Nie chcę zdradzać więcej z fabuły, ale to jak Francisco traktował syna, a w zasadzie to jak to odbierał nadwrażliwy Javier, to też obrazuje obraz "Saturn".. Przynajmniej ten powieściowy ;)
UsuńMoja wina ... , myślałem raczej o "złożonych relacjach rodzinnych" itd., mi jakoś nadmiernie złożone się nie wydały :-).
UsuńHm.. No oczywiście to może być moja interpretacja. Dla mnie były złożone z tego prostego powodu że ani ojciec ani syn nie potrafili ze sobą rozmawiać. Żyli obaj w błędnym przekonaniu co do swoich myśli i intencji.
UsuńTo prawda, z drugiej strony jednak strony jest prosta ponieważ nie ma tabunów kochanek, dzieci z nieprawego łoża etc. a przede wszystkim role w rodzinie były, jakby nie patrzeć, jasno określone. Pojawia się co prawda wątek zdrady homoseksualnej Goyi ale wg mnie mało przekonujący.
UsuńTabunow może i nie ale jednak kochanki były.. Podejrzenie o dzieciach z nieprawda łoża również.. Jasno określone role? Jasno narzucone to na pewno..
UsuńPs. Chociaż zaliczanie każdej modelki a wręcz wynajmowanie modelek do obrazów do których ich nie potrzebował nazwałbym jednak tabunem kochanek ;)
UsuńPoddaję się :-) ja pamiętałem tylko jego platoniczne wzdychania do księżnej Alba i jeśli dobrze pamiętam, miłostki z modelkami pozostały bez wpływ na trwałość jego małżeństwa. Oczywiście, że narzucone ale przecież zawsze są dwa wyjścia - można to narzucenie akceptować albo nie.
UsuńPo mojej ostatniej lekturze o Goi, dobrze by było abym przeczytała kolejną książkę, która stanowi jakby kontynuację tej przeczytanej. Książka, którą przeczytałam właśnie kończy się tym, że malarz zaczyna malować obraz na ścianie jednego z pokoi w swoim domu.
OdpowiedzUsuńA to by była całkiem ciekawa kontynuacja :) aczkolwiek pamiętaj że to swobodna interpretacja autorska pewnych faktów i spekulacji z życia Goi ;) ja z kolei jestem ciekawa jakiejś jego biografii ciut mniej beletrystycznej.
Usuń"Saturn" podobał mi się bardzo. Zachwyciła mnie spójność formy i treści. Te czarne obrazy opisane językiem naszpikowanym ciemnymi epitetami i jeszcze dosyć ciężka forma. Dla mnie rewelacja.
OdpowiedzUsuńMogę się tylko pod tym podpisać :)
UsuńCiemno i ciekawie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ciekawie :)
Usuń