Szczerze mówiąc popieram pomysł, by nigdy nie dorastać. Na zawsze mieć w sobie dziecięcą wrażliwość i zdolność do nie rozumienia co to strach. Jednak, jak to powiadają mądrzy ludzie, życie to nie jest bajka, dorosnąć trzeba, a niektórym pechowcom, jak mnie, to nawet trzeba dużo wcześniej. Na szczęście są książki, w których można się zapomnieć i być na zawsze Chłopcem. Hm..? Wersji dla Dziewcząt nie było co prawda, z Dzwoneczkiem, mimo całej jej męskości, ciężko było mi się utożsamiać, toteż ostatecznie może być Pierwszy. Albo Milczek. Dobrze, w sumie to chyba najbardziej Kędzior. Pewne też bym płakała podczas każdego spektaklu o przygodach Piotrusia Pana.
Jakub Ćwiek to zdecydowanie Chłopiec, który mimo szczerego cynizmu i rubasznego żartu, ciągle ma w sobie sporą dawkę dziecięcej zdolności do psot i bajdurzenia najróżniejszych, niestworzonych historii. I chwała mu za to. Już Kłamcą ubawił mnie nieźle, także wybaczyłam słabsze zakończenie, a Chłopcami tylko udowodnił, że potrafi tworzyć równie dobre co w Kłamcy historie, nawet jeśli, podobnie zresztą jak w Kłamcy, wykorzystuje historie już dobrze znane. Tym razem padło na Przygody Piotrusia Pana J.M. Barriego i trzeba przyznać, że taka ich kontynuacja może chwilami zaskakiwać, ale to co nieodmiennie powoduje lektura książek Jakuba Ćwieka, to czysta, dobra, przepraszam - przednia! - zabawa. Coś pomiędzy hulanką w barze, a rubasznymi przepychankami w gangu. No nie sposób nie mieć ochoty na wciągnięcie kurtki z napisem "Zagubieni Chłopcy" i podróż ryczącym motorem przez spokojną, gwieździstą noc. Tak, tak, wiem, nie jestem już chłopcem, którego udawanie w dzieciństwie lepiej mi wychodziło od kolegów z podwórka. Nawet bić się potrafiłam. Ha.
Wracając jednak do książki Ćwieka...A zatem mamy zagubionych Chłopców i Dzwoneczka, która przez cały ten czas próbowała jakoś ich wychowywać. Ze skutkiem średnio pozytywnym. Jak klęli jak szewce tak nadal klną, jak mieli skłonności do rozróby tak ciągle mają jakieś przygody. A to spalenie baru, a to aresztowanie w związku z gwałtem i morderstwem, a to jakieś bójki w sklepiku, w którym niechcący udaremniają podjęcie haraczu przez lokalnego "mafiozo". Tak jakoś zupełnie niechcący im to wszystko wychodzi. A potem wspólnymi siłami trzeba, ponownie: jakoś, po tym wszystkim sprzątać. Ale gang jest wyjątkowo jednomyślny w tej materii i nie ma takiej siły, która by ich rozdzieliła. Prawdziwym jednak zagrożeniem jest korzystanie ze Skrótu, z którego czasami tworzą się przebicia i wtedy trzeba sprzątać po tym, co przedostało się do naszego świata. To zagrożenie jest jednak niczym wobec zboczenia z Drogi, co może już być dla delikwenta ostatnią czynnością w życiu. Toteż trzeba pamiętać o najważniejszych zasadach podczas korzystania ze Skrótu - nie zbaczać z Drogi, nie zawracać i nie zatrzymywać się. Złamanie bodaj jednej z nich grozi wielkim niebezpieczeństwem. Jednak to wcale nie przeszkadza Chłopcom robienia na Skrócie całkiem niezłego biznesu. Do czasu.
Mini historie w historii, mistrzowsko w końcu splecionej w jedną, choć rubaszną, to i mądrą całość, która mówi li i jedynie o tym, że lepiej nie dorastać za wcześnie, przynajmniej, dopóki można dać dziecku jeszcze trochę tego dzieciństwa, a potem, gdy przyjdzie odpowiedni moment, cóż, przestać korzystać ze Skrótu, żeby nie wywołać wilka z lasu.
Przyjemna bajka, niekoniecznie dla dzieci. Może dla dorosłych dzieci. Dla tych, którzy tak jak Jakub Ćwiek, syndrom Piotrusia Pana chcieli w prezencie pod choinkę. W końcu, jak to mawia jedna z bohaterek Jeżycjady, to tylko kostium pod oczami się marszczy. W duszy przecież niewielu udaje się dorosnąć.
Chłopcy, Jakub Ćwiek, Wydawnictwo SQN, Kraków 2012
Już dłuższy czas przewija mi się gdzieś ta książka...tylko mnie zachęciłaś mocniej do lektury:)
OdpowiedzUsuńJest przyjemna i zabawna, mogę tylko polecać :D choć pewnie Chłopców bawi znacznie bardziej ;)
Usuńno powiem Ci, Wendy się nie odnalazła w tym świecie ;)
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, delikatne kobiety jednak się tutaj nie odnajdują ;)
Usuń