Widok z naszego okna |
Marcin: Kochanie, tylko nie wynieś z biblioteki więcej niż teraz wnosisz z powrotem.
Ja: Nie, nie, mam w planach teraz czytać to co mam na półkach, nie będę nic wypożyczać.
Marcin (tonem poważnym, ale z szelmowskim uśmiechem): Tak, tak. Tylko proszę, nie przedźwigaj się.
Ja (niczym pensjonarka pokazuję mu język) : Mówię ci, że nic nie wezmę. No może jedną książkę.
Marcin już nic nie dodał, tylko się uśmiechał.
Oczywiście, szłam w pełnym kobieco - podobnym oburzeniu i przekonaniu, że nie ma on racji, że dam radę i będę silniejsza od swoich odruchów warunkowych. Ale już po kilku krokach uświadomiłam sobie, że zaledwie wczoraj widziałam, że do katalogu biblioteki dodano nową książkę Joanny Olech (Tarantula, Klops i Herkules), no a poza tym miałam wziąć kolejną książkę Bahdaja w ramach tygodnia bez nowości, a co z Iris Murdoch, chciałam coś jeszcze poczytać... Oczywiście w kilka sekund zapomniałam o danych samej sobie obietnicach.. Zresztą, gdy już wchodzę do biblioteki zapominam o wszystkim, niczym pies Pawłowa na widok miski z jedzeniem. Odruch warunkowy jest tak silnie wdrukowany, że nie wiem ile sesji odwarunkowywania musiałabym przejść żeby zadziałało...
Źródło zdjęcia |
Do księgarni zachodzę w zasadzie tylko w celach estetycznych. Oglądam nowości, przeglądam, czy nie pojawiło się coś co mogłam przegapić, drobię sobie między półkami, bo i księgarnia niewielka. A potem wysyłam do Marcina smsa o takiej treści:
"Kochanie, kupiłam sobie kubek z Józefowem. Był drogi, kosztował aż 52 zł. Ale książka do niego była gratis!"
Ostatecznie okazuje się, że wracam dźwigając kilka książek... Trzeba będzie jakoś je zakamuflować, co by po powrocie szanowny małżonek nie kpił sobie z mojej silnej woli. Której, jak widać, po prostu nie mam..
:)
Powiedz mężowi, że po drodze mógłby być sklep z butami, a nie biblioteka:)) My to musimy mieć do was, żon, świętą cierpliwość:P
OdpowiedzUsuńNiestety, Marcin za dobrze mnie zna, sklep z butami odpada ;) To samo z ubraniami, mam niewiele kobieco - podobnych odruchów ;)
UsuńNo musicie, to fakt ;P My do Was zresztą też, więc to jest wyrównane.
Ja mam w bibliotece własny kubek do kawy:)A w księgarni zawsze zrobię debet na karcie :)
OdpowiedzUsuńJa mam taki rytuał z moim lubym w niedzielne poranki: kawa, kocyk, wspólnie wybrany film, a potem ksiązka. Rzecz jasna wszystko w pidżamce :)
Aaa!! Mamy taki sam niedzielny rytuał :D O debecie nie wspomnę..;)
UsuńJa też czuję się w zaprzyjaźnionej bibliotece jak u siebie w domu. Najchętniej cały czas buszowałabym po regałach. Minusem jest to, że biblioteka, do której chodzę, jest nieczynna w soboty - nad czym oczywiście mocno ubolewam:-(
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: www.szeptyduszy.blog.onet.pl
Oj, gdyby moja nie była czynna w sobotę to rzadko miałabym okazję tam bywać ;/ Godziny otwarcia są w godzinach mojej pracy, co przy dojazdach do Warszawy sprawia, że nie mogłabym odwiedzać jej prawie wcale..
UsuńDziękuję za zaproszenie, chętnie zajrzę :)
Jakbym się widziała :) Ilekroć odnoszę książki do biblioteki, obiecuję sobie po drodze, że NIC NIE BIORĘ, czytam tylko własne... a potem zawsze coś w oko wpadnie. Do księgarni też zasadniczo wpadam jedynie kontrolnie :)
OdpowiedzUsuńAch, nic tak nie cieszy jak podobieństwo działań z innymi molami książkowymi :D
Usuń:D No popatrz jacy złośliwi producenci kubków... Czego to nie wymyślą, żeby taką Kasię na kubek skusić ;) A tych w Twoich szafkach też sporo. Chyba druga (jeśli o liczność chodzi) rzecz u Ciebie w domu po książkach :D
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :D Kubków, jak książek, nigdy za wiele :D
UsuńCzyli wprowadzasz nowy trend, do każdej książki inny kubek :>? :D
UsuńTo jest bardzo, bardzo dobry pomysł :D Szafek ci u nas dostatek, miejsce jest :D
UsuńHaha, mój mąż by się uśmiał ;) Ale mu nie przeczytam :p Zresztą niedługo czeka nas wyprawa do biblioteki, sami sobie odegramy podobną scenkę ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie zanotuj! :D
UsuńJakbym słyszała mojego Męża, kiedy wychodzę do biblioteki :) Aż go zawołałam do komputera i przeczytałam Twój wpis - komentarza nie było, tylko wiele mówiący uśmiech.
OdpowiedzUsuńDo swojej biblioteki należę już 26 lat i - tak jak Ty - czuję się tam jak w domu. Mam nawet specjalne względy: gdy inni wypożyczający mogą wziąć maksymalnie 6 książek, ja wynoszę 20, 30 :) Nie jednorazowo, oczywiście. Nawet nazwiska nie podaję, bo z paniami bibliotekarkami znamy się od lat. Dobrze jest mieć takie swoje miejsce z książkami :)
No proszę, dziękuję :D Miłe :D
UsuńJa aż tak długo do naszej biblioteki nie należę (bo i mieszkamy w Józefowie trochę ponad 3 lata - ale pierwsze co zrobiłam po zameldowaniu się to zapisałam do biblioteki!) ale jestem tam tak często, że panie mnie również rozpoznają :D
jak to nie masz,masz, ale słabą silną wolę :-)
OdpowiedzUsuńUważam, że w bibliotekach powinny być szatnie i fotele, żeby sobie spokojnie książki przejrzeć. Już dawno nie byłam w bibliotece, poza tą, którą sama tu prowadzę, ale to się nie liczy
Tak, zdecydowanie słabą :D
UsuńPopieram - fotele i szatnie powinny być :D
no powiem szczerze, że pomysł z fotelem, i szatnią jest rewelacyjny... dodałabym jeszcze jakąś małą cafe, bo przy dobrej gorącej czekoladzie każda książka smakuje wybornie :)
Usuńpomysł genialny.. ale gdyby się ziścił to ja chyba już do domu bym nie wracała ;D
UsuńU mnie są :)Wydawało mi się że już tak wszędzie jest.
UsuńMoże nie każdą bibliotekę na to stać :/ Z dwojga rzeczy do wyboru jednak przedkładam zawartość księgozbioru ;)
Usuńtak sobie myślę, że gdyby tak wydzierżawić komuś kącik na kafejkę, gdzie można by kawę i może coś nie plamiącego ręce, jak ciasteczka, sprzedawać, byłoby światowo i przyjaźnie dla moli, czyż nie? Tylko nie mozna by kawy nosić między księgozbiorami, tylko w jednym miejscu. Z drugiej strony trzeba by zakazać rozmów, a jak nie rozmawiać o książkach przy kawie? Hmm
Usuńpomysł niezły, tylko jak myślę o adaptacji do przykładowo mojej biblioteki to nie wiem gdzie znaleźć miejsce.. bibliotekę mam w bloku, który jest zagospodarowany do granic możliwości (jest w nim nawet nasza regionowa przychodnia)...ale w innych może jest i taka możliwość. pomysł naprawdę wart rozważenia, tylko racja z tym problemem zachowania ciszy ;)
UsuńFajna historia, taka swojska. Znana z autopsji:) Teraz rozgrywamy nieco inne scenki, bo sporo kupuję na Allegro. Mój biedny listonosz dźwiga te paczydła i prawie dziennie lub co parę dni coś na mnie czeka... Oczywiście gdy przychodzi paczka dla kogoś innego, moja rodzinka odgrywa teatralną scenę, oznaczającą jak są zadziwieni, że dziś nic nie ma dla mamy! (jak ja to przeżyję itp.)
OdpowiedzUsuńA z Allegro.. to też :D tylko u nas listonosz nie dźwiga, zostawia awizo w skrzynce i ja dźwigam ;)
Usuń