Zima zobowiązuje. A zatem dużo herbaty z miodem i cytryną i dużo lekkiej lektury. A nawet ( o zgrozo) obejrzałam film! Jednakże z lekką książką zawsze jest mi bardziej po drodze niż nawet z najlepszym filmem, a lekką książką, której autorką jest Joanna Olech, to już w ogóle, można by rzec - pełna kompatybilność uczuć. Dlatego jak tylko zobaczyłam, że pojawiła się w katalogu naszej biblioteki miejskiej.. nie omieszkałam zostać pierwszą wypożyczającą. I tak przeniosłam się w inne miejsce - do Witkowic, oraz w inną porę roku, czyli do okresu lata. I choć z przyjemnością czytam latem książki o zimie (bo tęsknię), tak już odwrotnie.. niekoniecznie (bo jeszcze nie tęsknię). Ale co tam pora roku, akcja się liczy!
Karol, o dość nieszczęśliwym nazwisku, Klops, zostaje "zesłany" do ciotki, do małej miejscowości Witkowice na okres wakacji. Jego mama dostała stypendium naukowe w związku z czym syna trzeba było gdzieś ulokować na czas jej nieobecności. Z dwojga złego - kolonie vs ciotka, Karol i tak woli pobyt u ciotki. A ta i jej córka Bella pozornie niespecjalnie były najszczęśliwszym towarzystwem dla chłopaka - Bella to mini wersja Paris Hilton, dla której różowe tipsy i świetna fryzura to najważniejsze problemy życiowe, a ciotka zapracowana i zajęta codziennością, nie ma specjalnie dla niego czasu. W Witkowicach jak to w małych miejscowościach bywa, nic się ogółem nie dzieje. Fatalnie się zapowiadało prawda? Nie mogło się jednak obejść bez przygód, przyjaźni i ostatecznie całkiem niezłej afery w jakiej wziął udział Karol. A zaczęło się niewinnie - ktoś podmienił w witkowickim muzeum w gablocie z pocztówkami stare pocztówki na inne, na pierwszy rzut oka niewiele różniące się od poprzedniczek. Po co podmieniać pocztówki? Na dodatek pocztówki, której mają raczej wartość sentymentalną, wspomnieniową, ale niekoniecznie już realną? Dość dodać, że po krótkim czasie, na skutek niefortunnego wypadku, gruchnie wieść o skarbie, ukrytym gdzieś własnie w Witkowicach, by zaczął się ruch, tłumny zjazd żądnych wrażeń poszukiwaczy skarbów i ciekawskich turystów.
Karol, początkowo dość sztywny w obejściu, posługujący się bardzo poprawną polszczyzną, nie zyskuje aprobaty otoczenia. No i ten strój! Biała, wyprasowana koszula, czarne spodnie, czarne pantofle.. Plus ruda czupryna i trudno, żeby nadawał się na detektywa tak bardzo rzucając się w oczy. Z pomocą przyjdzie mu Tula, która szybko znajdzie dla niego alternatywny strój, wciągnie niechcący w swoje śledztwo i przypadkiem założy grupę detektywistyczną. Której największym atutem jest pies, nie bez powodu nazwany Herkulesem. Na cześć Poirot, nie mitologicznego rzecz jasna. Jego umiejętności detektywistyczne, dedukcyjne, oraz wrodzony radar naprowadzający na przestępców, będą ogromnym wkładem w sprawę "kto podmienił pocztówki?" i "gdzie został ukryty skarb?". Bo jak w prawdziwej, kryminalnej przygodzie być powinno, skarb okaże się prawdziwy i wart poszukiwań, na dodatek okraszony ciekawą historią związaną z jego pochodzeniem. Przygody zaś sprowokowane amatorskim śledztwem urozmaicą wakacje zarówno Karola, Tuli, Belli jak i Mietka. Dzięki czemu zawiążą się przyjaźnie. Nie tylko wakacyjne.
Jak to u Joanny Olech bywa - nie można się nudzić. Pisze prostym, ale wciągającym od pierwszego zdania stylem i w takim stanie utrzymuje czytelnika do ostatniej strony. Nawet jeśli powieść zachowuje ustaloną konwencję książek kryminalnych dla młodzieży to również wprowadza swoistą świeżość, dzięki ciekawym, barwnym postaciom, zabawnym przygodom i bardzo szczególnemu psu.
Polecam! Nie tylko młodzieży ;)
Tarantula, Klops i Herkules, Joanna Olech, W.A.B., seria z kotem, Warszawa 2012
Hm, w mojej bibliotece nie ma, ale wypożyczyłem sobie jakąś wariację na motywach Pana Twardowskiego i poczytam z przyjemnością:)
OdpowiedzUsuńBo widzisz, musisz się przepisać do mojej biblioteki ;)
Usuń"Gdzie diabeł mówi..do usług"? ;)
Chyba to właśnie, ale już mi książka zniknęła, pewnie krasnoludki wyniosły:PP
UsuńMoże krasnoludki chcą przeczytać pierwsze, żeby się upewnić, że będziesz czytać stosowną lekturę ;P bo kto Cię tam wie co Ty tam chcesz czytać..
UsuńCałkiem możliwe, krasnoludki muszą dbać o poziom moralności w domu:P
UsuńPrzeczytam sobie gdy skończę serię o Ulyssesie Moor, też dla dzieci, ale również dla zestresowanych dorosłych:)
OdpowiedzUsuńO, a tej serii też byłam ciekawa, tylko po drodze (patrz: tysiąca innych lektur, których byłam ciekawa) jakoś umknęło.
UsuńDobrze to ujęłaś - książki dla dzieci są też dobre dla zestresowanych dorosłych ;) W końcu i jedni i drudzy lubią lekkie i przyjemne historie :D
A juto czytam następną młodzieżówkę która kupiłam w prezencie gwiadkowym dla 13 latka :) Najpierw sama ją dopadnę :)
UsuńHa, dobrze jest mieć młodzież dla której można testować prezenty ;)
Usuń