poniedziałek, 6 maja 2013

Muzeum osobliwości Jacka Dehnela

I znowu będzie o wyprawach z książki do książki, o tym, jak fragment gdzieś przeczytany odsyła nas do zupełnie innego miejsca w innym dziele, do innych ludzi i zdarzeń.*

 Pisać, to znaczy posiadać zdolność do skreślania, jak to powiedziała kiedyś Szymborska. Zresztą, wielu pisarzy zdaje się podzielać ten pogląd. W tej sytuacji chyba mam zadatki na pisarkę, ponieważ napisałam już kilkadziesiąt zdań, które cyklicznie skreślałam. Pisałam od nowa i skreślałam. Gdzież ja, choć owszem, wykształcona, to jednak nieobyta politycznie, geograficznie i jak się okazuje, literacko również nie za bardzo oświecona, mogę się wypowiadać o książce Jacka Dehnela, którego cięty język pisany mógłby smagać, batożyć, chwalić, wyśmiewać, ironizować, bagatelizować, a wreszcie mówić o sprawach tak ważnych jak i nieistotnych? Gdzież bym śmiała nawet? O śmiałość trudno, bowiem jestem w życiu codziennym tak onieśmielona, że idę przez nie jak taran, zgodnie z moją własną, pozornie nielogiczną zasadą, że gdy się czegoś boję, to muszę właśnie w to iść, rzucać się głową na głęboką wodę. Inaczej już dawno bym się zakopała w przysłowiowej mysiej norze i przerażona życiem, nie wychodziła z niej w ogóle. Dlatego, cóż, ponownie spróbuję tą moją biedną głową mur onieśmielenia przebijać.

Po pierwsze i najważniejsze - już dawno, skromna pozornie książka, nie wywołała ani tyle dyskusji, ani tyle poszukiwań kontekstowych, co właśnie ta pozycja. Poszukiwania prowadziłam równolegle z lekturą, przez co i sama lektura się przedłużała. Jednak właśnie to sprawiało mi przyjemność - to nieustanne poczucie odsyłania  i poszukiwania. I tak na przykład nie miałam pojęcia kto to zacz niejaki Sobieraj, Wencel, że już nie wspomnę o słynnej rodzinie Grzeszczyków. Nie wiem, czy pisać list z zażaleniem do Jacka Dehnela, że przez niego przeczytałam kilka z, tfu, utworów wymienionych, czy śmiać się, czy w ogóle usiąść i przemyśleć ten wpis od nowa. Wolę jednak dać się ponieść fali narracyjnej, dopóki wena trwa.


Młodszy Księgowy jest zbiorem felietonów, które autor pisał dla swojej "żony", jak nazywa współpracę z tym portalem, czyli Wirtualnej Polski, w latach 2007-2011 i dla "stałej kochanki", czyli Polityki. Felietony te, gdyby czytać je wprost z portalu, czy strony Polityki, przeplatają się różnorodną tematyką, którą w książce, spróbowano usystematyzować i podzielić na rozdziały, no właśnie - tematyczne. W ten sposób powstało osiem ksiąg poświęconych kolejnych felietonowym wynurzeniom. I tak wchodzimy do prywatnego muzeum osobliwości Jacka Dehnela. W którym warto poświęcić czas zarówno Historii rózgi, jak i broszurce z artykułami antykoncepcyjnymi, czy erotycznymi z początku ubiegłego wieku (przepraszam, ale skojarzenie z Rudolfem Gąbczakiem było silniejsze i momentami kwiczałam ze śmiechu), czy takim dziwnym zbiorom, jak książka ze zdjęciami i krótkim biogramem więźniów z celi śmierci, na których został wykonany ów wyrok. W którym Jerozolima to niekoniecznie ziemia święta, tylko miejsce, gdzie za dużo fanatyzmu religijnego miesza się z tandetną turystyką. Oprócz tego w komnatach owego muzeum, gdzie szpargałów jest bez liku, a ironia ulewa się wszystkimi porami, znajdzie dla siebie chwilę prawdziwa poezja, prawdziwe tkliwe wzruszenie Miłoszem, refleksja o Szymborskiej i narzucaniu poetom/pisarzom konieczności opowiedzenia się za jakąś frakcją polityczną. Rozważania o kategoryzowaniu ludzi i rankingach nawet po ich śmierci. I wiele, wiele innych, których nie sposób omówić w krótkim wpisie blogowym. Prawdopodobnie mogłabym pisać o Młodszym Księgowym bez końca, nie oddając nawet w jednej setnej treści tych felietonów, bo i autor lubi się rozpisać szczegółowo na różne tematy, sięgać głęboko do różnych epok i nawiązań, czy to stylistycznych w sztuce, czy w literaturze, dając tym samym świadectwo swojej rozległej wiedzy. Albo kopizmu, o co ostatnio jest natrętnie oskarżany, jak przy okazji poszukiwań, dowiedziałam się z sieci. Jak by nie oceniano Jacka Dehnela, ja im więcej go poznaję, tym bardziej cenię i lubię.

 Przechodząc zatem do meritum - będą gromy i będą brawa. Brawa, o czym będzie trochę więcej, będą później. Gromy, skoro sam autor przyznaje, że złośliwość przychodzi znacznie naturalniej, będą zatem na początku. Głównie za to, co czytamy na tylnej okładce książki:


Gdy pierwszy raz przeczytałam ten opis uśmiechnęłam się. Faktycznie, za każdym razem, gdy zdarzy mi się kogoś odwiedzić, szczególnie, gdy te odwiedziny są pierwszy raz, szukam półek z książkami, a potem przeglądam wnikliwie tytuły. Dopada mnie zgroza, gdy półek nie znajdę w ogóle - uciekam z takich domów gdzie pieprz rośnie. Nie wiem, może to już moja własna fobia, ale boję się ludzi, którzy nie czytają, tak jak boję się ludzi bez wyobraźni czy fanatyków religijnych. Lubię grzebać w starociach, zatrzymywać się przy dziwacznych straganach z książkami, gdzie można odkryć takie kurioza, że oszołomienie miesza się z zachwytem. Toteż gdy czytam taką deklarację złożoną przez bratnią duszę, zacieram rączki z radości. A potem jest małe zaskoczenie.. bo o książkach, owszem jest, jest też i o pisaniu, ale cóż, te polityczne felietony można było sobie spokojnie darować. Mól książkowy, jakim jestem, wie o polityce tyle co nic, więc po co go zawstydzać? Oczywiście, nigdy nie jest za późno, żeby się dokształcić w jakiejś materii, podejrzewam, że słuszne zrobię założenie, że erudyta, to ma rozeznanie nie tylko w literaturze i sztuce, ale i polityce. A przynajmniej tej związanej z kulturą i edukacją. Jednak wywoływanie upiora jakim dla mnie jest Giertych i okres gdy był ministrem edukacji, to już była lekka przesada!

Gromy dalej.. Za Przygody Piotrusia Pana jestem zła. I to bardzo. I nie, nie chodzi o to, że mam coś przeciwko czy to homoseksualizmowi, czy to wychowywaniu dzieci przez pary homoseksualne. Bajce o pingwinach też nie odmówię racji bytu, bo uważam, że takich bajek powinno powstawać, zgodnie z duchem czasów, coraz więcej. Jednak odbieranie mi infantylnego odbioru ulubionej bajki było już niefajne. Jakkolwiek rozumiem sens całej wypowiedzi i zgadzam się z nią w 100% tak jednak nie potrzebowałam erotycznej analizy ulubionych scen z bajki, co absolutnie odziera ją z dziecięcych wrażeń i dodaje jej nowego kontekstu. Nieładnie panie Dehnel. Może czasami warto wrzucić jakieś ostrzeżenie przed tekstem. Także ja ostrzegam. Wielbicieli Piotrusia Pana aby ominęli felieton Mieszczański kredens bez szkody absolutnie dla całej lektury.

A brawa za co? Gdyby tak pomyśleć, że trzeba też nagrodzić twórcę, a nie tylko krytykować, to zapewne autor też by z pięć razy przemyślał swoje ironie odnośnie poezji Tomasza Sobieraja czy Wojciecha Wencla. Ale że czytając utwory wymienionych panów, jak i wypowiedzi, naprawdę, aż się prosi o ironię, to i nagroda za pisarstwo staje się tak odległa jak miniona epoka. Dlatego sama nie wiem, czy chwalić, czy ganić, za takie ostre wyśmiewanie innych poetów. Bo z jednej strony widzę tego wrażliwego poetę, bo jak wiadomo każdy poeta jest wrażliwy, a w związku z tym dość drażliwy na punkcie swojej poezji, który musi czytać takie rzeczy na swój temat i niewątpliwie zmagać się ze sporą dawką emocji, a z drugiej święte prawo każdego czytelnika do krytykowania. Za co więc brawa? Nie za te konkretnie felietony, to na pewno, choć Powstańcy kanapowi są tak wyśmienitym tekstem że ochota, by cytować go w całości ciągle mami mnie silną pokusą. Ale, że już wiem, że bywa różnie interpretowany, toteż żeby nikogo nie urazić - opieram się co sił. Brawa za głos w sprawie ateistów (ukłony od ateistki), choć traktuję to z przymrużeniem oka, to nadal - miłe. Brawa za głos w sprawie czytania (Zdania odrębne - Pnin Nabokova poszukiwany!) i powiązań w literaturze. Za odsyłanie i poszukiwania. Za Larkina. Za świetny tekst odnośnie dziecięcych lektur gorączkowych. Za krytyczną ocenę skłonności polskiego społeczeństwa do mitologizowania rzeczywistości, nadawania przesadnego patosu pewnym wydarzeniom (patrz: katastrofa smoleńska), co w moim odczuciu było doprecyzowaniem tego chaosu moich myśli w tym temacie. Wreszcie, tak już ogólnie, za całego Młodszego Księgowego, bo choć nie każdy felieton był interesujący, może nie każdy wywoływał jakieś refleksje, ale bez mała co drugi odsyłał mnie do literatury, którą znam, której nie znam i którą chcę poznać. Nie jestem wytrawnym czytelnikiem felietonów, toteż trudno mi porównywać felietony Jacka Dehnela z felietonami w ogólności, ale te konkretne, są wyrazem umiłowania literatury, sztuki, obrazu. Wyrazem oczytania i obycia literackiego. Wyrazem umiłowania polszczyzny. Co sprawia, że warto czasami pozgrzytać zębami w trakcie lektury. Bo człowieka zaczyna zżerać ambicja czytelnicza i kulturowa, powodująca, że ma się poczucie, że skoro Jacek Dehnel to młodszy księgowy, to ja naprawdę, chyba jestem ledwie początkującym. I nie pozostaje nic innego jak brać się za tego Larkina, za opowiadania Cortazara, za Chwina i nadrabiać, nadrabiać, nadrabiać, ze wstydu przestać się czerwienić.


Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu. Jacek Dehnel, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2013
* str. 255

15 komentarzy:

  1. Lektura przede mna, chetnie przeczytam, chociaz nie ukrywam, ze swiat polityki jest mi daleki, szczegolnie za granicami kraju.

    O sobie moge powiedziec, ze jestem raczkujacym ksiegowym, tyle jeszcze lektur przede mna, ktora nalezy/powinnam/chce przeczytac. Obok takiego erudyty i znawcy literatury jak Dehnel czuje sie naprawde maluczka, ale nie ustaje w czytaniu. Dziel roznych, tych malych i tych wiekszych, tych ambitnych i tych wcale. Autorow roznych, bez wzgledu na to kim sa lub byli, bo chce wiedziec i chce znac. Dopiero kiedy przeczytam duzo, bede mogla sobie wyrobic opinie na temat ludzi i dziel. I ciesze sie, ze zyje w czasach, ze nikt mi nie mowi, co moge/nie moge, powinnam/ nie powinnam czytac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, ja będąc w kraju specjalnie polityką się nie interesuję, ale wiem, że to wcale nie jest dobre. Tylko niestety nie potrafię skupić się na tym co panowie i panie w Sejmie i Senacie wyprawiają, jakie bzdury wygadują i że w ogóle pewne osoby się tam dostały.. I tak omijam jako temat irytujący i głupawy. Tylko przed wyborami robię większe rozeznanie..

      Też chyba raczej jestem raczkującym księgowym. Mimo studiów polonistycznych nie mogę pochwalić się aż takim rozeznaniem literackim. Ale widzisz, najważniejsze, że obie chcemy to nadrabiać, poznawać, zaczytywać się. Nie powiemy o książkach, że nudne, że się nie chce, że nie mamy czasu. I to jest świetne, biorąc pod uwagę ilość osób, dla których to strata czasu :D I też się cieszę, że żyjemy w takich czasach :)

      Usuń
  2. Moją opinię na temat zarówno pana J.D. jak i prawa pisarza do niezależnych poglądów już troszkę poznałaś przy okazji dyskusji u Bogusi. Im więcej tych recenzji i opinii tym bardziej jestem ciekawa treści, bo myślę, że z pewnymi poglądami mogłabym się identyfikować, choć niektóre na pewno by mnie raziły. Tak jak nie podobało mi się wartościowanie pewnych pisarzy przez Łysiaka jako literackich gniotów (tak wynikało z kilku recenzji) tak nie podobałoby mi się tożsame postępowanie u J.D. (abstrahując od tego, czy danych pisarzy lubię, cenię, czy mnie drażnią) i uważam, że albo jeden i drugi mieli prawo do takich zachowań (moim zdaniem mieli, choć to mi się nie podoba), albo żaden z nich nie miał, a nie mnie oceniać, którzy pisarze są słabi, mierni, niewartościowi. No tak, ale zbaczam z tematu. Co do polityki - staram się uciekać od niej, gdzie pieprz rośnie, a ona i tak dopada mnie -również- na blogach (bo niestety moim zdaniem często nasze dyskusje sprowadzają się do różnic w poglądach, czy światopoglądach, które trudno pewnym osobom zaakceptować. Stąd często argumenty padające w dyskusji nie są argumentami logicznymi, a właśnie światopoglądowymi. A takich dyskusji nie chcę prowadzić ani w realu, ani na blogach - jest tyle przyjemniejszych rzeczy).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przygladalam sie tej dyskusji, ale szczerze mowiac stronie od takowych i w realu i na blogach.
      Szanuje czyjes poglady, ale ja osobiscie chcialabym poznac takze dziela tworcow, ktorzy sa niepoprawni politycznie, czy maja taka, a nie inna przeszlosc. Totez chociaz wiem czym sie zajmowal pan Domino, ktory czesto w sie w tych dyskusjach pojawia, to chce przeczytac Syberiade, nawet jesli wedlug pewnych osob nie powinnam, a takie wrazenie odnioslam. Moze mylne? Nie wiem.

      Usuń
    2. Osoby, które zniechęcają, wyzywają, obrażają potencjalnych i rzeczywistych czytelników- nie zdają sobie sprawy, że tylko powodują wzrost zainteresowania, postępują zupełnie, jak kościół, który potrafi skutecznie zachęcić do lektury czasami słabej książki czy obejrzenia słabego filmu - wszystkich oczywiście poza pewną grupką osób zacietrzewionych w swej nienawiści do wszystkiego co inne. Myślę, że wrażenie odniosłaś dobre i pewnie parę osób określi cię niemiłym epitetem, ale to ich sprawa (nie napiszę prawo, bo prawo do poglądów to jedno, a nieumiejętność zachowania to drugie). Pozdrawiam

      Usuń
    3. Myślę, że to zawsze działa trochę jak kij w mrowisko - niektórych irytuje i mówią "temu panu podziękujemy", a inni chcą poznać przyczynę irytacji i koniecznie w związku z tym przeczytać. Na tej samej zasadzie ja przeczytałam poezje Sobieraja i Wencla, bo Dehnel obu panów krytykował. Krytyka działa jak reklama, a już ośmieszanie dzieła i twórcy - tym bardziej! Bo każdy inteligentny człowiek chce wyrobić sobie sam opinię na temat i dzieła i twórcy.
      Odnośnie tematu oddzielania twórcy od dzieła też już się wypowiedziałam u Książkowca i w sumie muszę się z Tobą Imani zgodzić - też na ogół unikam takich dyskusji. Nie wiem czemu akurat podczas tej się wypowiedziałam, może dlatego, że lubię Dehnela i trochę mnie zdenerwowało odrzucanie tak dobrej prozy, bo wyśmiał akurat Wencla i jego styl celebrowania rocznicy katastrofy smoleńskiej. Ale szczerze polecam poszukiwanie blogu Wencla i jego poezji. I wyrobienie sobie własnego zdania :) A Dehnela polecam czytać prozę. Naprawdę do felietonów nie namawiam jakoś szczególnie, bo przecież trzeba brać pod uwagę, że felietony pochodzą z różnych okresów, będąc żywą reakcją na daną rzeczywistość, która na przykład teraz może zdawać się przebrzmiała. A proza jest ponadczasowa :)

      Usuń
    4. Kasiu, jestem typem troche podobnym do Ciebie, a wiec na pewno bede poszukiwac innych tekstow podczas czytania felietonow pana Dehnela, w tym Wencla. Lubie wiedziec, lubie znac, lubie orientowac sie.
      A propos Sybieriady i kolejnych czesci, bo tak sie jej uczepilam, to ksiazki dostalam od Meza, jeszcze przed cala afera z filmem i mowieniu o panu Domino. Pokazalam na blogu i dostalam email od czytelniczki w tonie "Jak moge to czytac". No moge. Jestem wolnym czlowiekiem i chce sobie wyrobic opinie o prozie tego pana, nawet jesli mial taka, a nie inna przeszlosc.

      Usuń
    5. Czytając Twój blog też odniosłam wrażenie, że jesteśmy do siebie trochę podobne :) Zresztą, na tym polega według mnie magiczna rola literatury (i stąd też ten cytat na początku wpisu), że jedna książka odsyła do innej i to tak w zasadzie bez końca. I to jest piękne.
      O Sybieriadzie, filmie, ani książce, za wiele nie wiem. Jak i o panu Domino. Ale dziwi mnie mail jaki dostałaś... Chociaż nie, nie powinien mnie dziwić, bo jednak ludzie mają stałą tendencję, by narzucać swoje zdanie. Gdzieś w komentarzach u Książkowca przeczytałam, że szkoda, że już wiadomo kim jest Jan Miodek (nie wiem kim) i w związku z tym Miodek został też przekreślony. Chyba jestem za głupia żeby to zrozumieć. Serio. To tak jakbym ja odrzucała świetną prozę Oriany Fallaci - napisała cudowny "Kapelusz cały w czereśniach" która to książka jest po prostu rewelacyjna! Mam jej nie czytać, bo nie zgadzam się z poglądami Fallaci na islam? No na litość, co ma piernik do wiatraka?

      Usuń
  3. Naprawdę smakowita lektura i Twojego posta i samego Dehnela :)

    Mając za sobą lekturę tych felietonów, podzielam Twoją opinię. Jest to lektura, do której pasują określenia z języka smakosza: lektura smakowita, wytrawna, świetnie skomponowana, wyrazista, gustowna, doskonale podana, pełna zaskakujących połączeń i wreszcie, pobudzająca apetyt na więcej...czytania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to wlasnie liczylam. Uwielbiam pioro pana Dehnela i lubie smakowac jego ksiazki.

      Usuń
    2. Mogę tylko przyklasnąć :) Proza do smakowania, tak :)

      Agnieszko, dziękuję za przemiły komplement!

      Usuń
  4. Z kilku opinii o tej książce widzę, że to dość kontrowersyjna lektura i najlepiej byłoby wyrobić sobie zdanie samodzielnie. Przyznam jednak, że nie przepadam za felietonami. Może wpadnie mi w ręce jakiś egzemplarz biblioteczny.
    Drażni mnie też to nowomodne "rozbieranie na części pierwsze" rozmaitych przypowieści, które mają już swoje miejsce w tradycji. Kojarzy mi się to z wezwaniem wystosowanym kilka lat temu do twórców "Ulicy Sezamkowej", żeby Bert i Ernie dokonali coming-outu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kontrowersyjna, bo czasami odnosi się do tego, co w danym momencie działo się w polskiej kulturze, czy polityce, a Dehnel śmiało wyraża swoje zdanie, niejednokrotnie kpiąc z pewnych spraw. Warto faktycznie zawsze wyrobić sobie własne zdanie, a felietony możesz znaleźć na stronie Wirtualnej Polski - tu masz bezpośredni link: http://ksiazki.wp.pl/aid,6937,nazwisko,Jacek-Dehnel,autor.html
      i czytać sobie pojedynczo, a nie wszystkie na raz, chronologicznie lub wyrywkowo, czy jak tam Ci będzie wygodniej. Jako bibliofil preferuję formę książkową, ale z drugiej strony te felietony nieustannie powstają więc można czytać też na bieżąco.
      A z tym rozbieraniem.. Wiesz, ja to trochę rozumiem, bo rozumiem chęć pokazania światu że homoseksualizm był i jest w zasadzie wszędzie, żeby udowodnić, że to coś powszedniego, codziennego, a wreszcie - normalnego. Ale z drugiej strony nie chciałabym takich analiz nawet pod kątem erotycznym odnośnie seksualności par heteroseksualnych. Nie i nie. Bo to bajka i niech bajką pozostanie.

      Usuń
  5. Bardzo ciekawy post, brawo Kasiu! Podoba mi się Twoja filozofia życiowa: "rzucać się w to, czego się boisz"...Czasem też tak robię:) Dehnel ciągle jeszcze przede mną, więc merytorycznie się nie odniosę, ale swoim wpisem mnie tylko zachęciłaś, więc dziękuję:)Spotkałam się już z gorącymi dyskusjami na temat autora, więc tym bardziej jestem ciekawa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Olu :) A gorące dyskusje zawsze przyciągają uwagę. Tutaj warto dać się temu ponieść i wyrobić sobie własne zdanie :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz, cenię sobie każdą uwagę odnośnie wpisu i jego zawartości.

Uprzejmie proszę o nieskładanie mi życzeń świątecznych, ponieważ ich nie obchodzę.

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Autorzy

A.S.Byatt Adam Bahdaj Adriana Szymańska Agata Tuszyńska Agatha Christie Agnieszka Jucewicz Agnieszka Topornicka Agnieszka Wolny-Hamkało Alan Bradley Albert Camus Aldona Bognar Alice Hoffman Alice Munro Alice Walker Alona Kimchi Andrew Mayne; tajemnica Andrzej Dybczak Andrzej Markowski Andrzej Stasiuk Ann Patchett Anna Fryczkowska Anna Janko Anna Kamińska Anna Klejznerowicz Anne Applebaum Anne B. Ragde Anton Czechow Antoni Libera Asa Larsson Augusten Burroughs Ayad Akhtar Barbara Kosmowska Bob Woodward Boel Westin Borys Pasternak Bruno Schulz Carl Bernstein Carol Rifka Brunt Carolyn Jess- Cooke Charlotte Rogan Christopher Wilson Colette Dariusz Kortko David Nicholls Diane Chamberlain Dmitrij Bogosławski Dorota Masłowska Edgar Laurence Doctorow Eduardo Mendoza Egon Erwin Kisch Eleanor Catton Elif Shafak Elżbieta Cherezińska Emma Larkin Eshkol Nevo Ewa Formella Ewa Lach Francis Scott Fitzgerald Frank Herbert Franz Kafka Gabriel Garcia Marquez Gaja Grzegorzewska Greg Marinovich Grzegorz Sroczyński Guillaume Musso Gunnar Brandell Haruki Murakami Henry James Hermann Hesse Hiromi Kawakami Honore de Balzac Ignacy Karpowicz Igor Ostachowicz Ilona Maria Hilliges Ireneusz Iredyński Iris Murdoch Irvin Yalom Isaac Bashevis Singer Ivy Compton - Burnett Jacek Dehnel Jakub Ćwiek Jan Balabán Jan Miodek Jan Parandowski Jerome K. Jerome Jerzy Bralczyk Jerzy Krzysztoń Jerzy Pilch Jerzy Sosnowski Jerzy Stypułkowski Jerzy Szczygieł Joanna Bator Joanna Fabicka Joanna Jagiełło Joanna Łańcucka Joanna Marat Joanna Olczak - Ronikier Joanna Olech Joanna Sałyga Joanna Siedlecka Joanne K. Rowling Joao Silva Jodi Picoult John Flanagan John Green John Irving John R.R. Tolkien Jonathan Carroll Jonathan Safran Foer Joseph Conrad Joyce Carol Oates Judyta Watoła Juliusz Słowacki Jun'ichirō Tanizaki Karl Ove Knausgård Katarzyna Boni Katarzyna Grochola Katarzyna Michalak Katarzyna Pisarzewska Kawabata Yasunari Kazuo Ishiguro Kelle Hampton Ken Kesey Kornel Makuszyński Krystian Głuszko Kurt Vonnnegut Larry McMurtry Lars Saabye Christensen Lauren DeStefano Lauren Oliver Lew Tołstoj Lisa See Liza Klaussmann Maciej Wasielewski Maciej Wojtyszko Magda Szabo Magdalena Tulli Maggie O'Farrel Majgull Axelsson Małgorzata Gutowska - Adamczyk Małgorzata Musierowicz Małgorzata Niemczyńska Małgorzata Warda Marcin Michalski Marcin Szczygielski Marcin Wroński Marek Harny Marek Hłasko Maria Ulatowska Marika Cobbold Mariusz Szczygieł Mariusz Ziomecki Mark Haddon Marta Kisiel Mathias Malzieu Mats Strandberg Matthew Quick Melchior Wańkowicz Michaił Bułhakow Milan Kundera Mira Michałowska (Maria Zientarowa) Natalia Rolleczek Nicholas Evans Olga Tokarczuk Olgierd Świerzewski Oriana Fallaci Patti Smith Paulina Wilk Paullina Simons Pavol Rankov Pierre Lemaitre Piotr Adamczyk Rafał Kosik Richard Lourie Rosamund Lupton Roy Jacobsen Ryszard Kapuściński Sabina Czupryńska Sara Bergmark Elfgren Sarah Lotz Serhij Żadan Siergiej Łukjanienko Sławomir Mrożek Stanisław Dygat Stanisław Ignacy Witkiewicz Stanisław Lem Sue Monk Kidd Suzanne Collins Sylvia Plath Szczepan Twardoch Tadeusz Konwicki Terry Pratchett Tomasz Lem Tore Renberg Tove Jansson Trygve Gulbranssen Umberto Eco Vanessa Diffenbaugh Virginia C. Andrews Vladimir Nabokov Wiech William Shakespeare William Styron Wioletta Grzegorzewska Wit Szostak Witold Gombrowicz Wladimir Sorokin Wojciech Tochman Zofia Chądzyńska Zofia Lorentz Zofia Posmysz

Popularne posty

O mnie

Moje zdjęcie
Nie lubię kawy na wynos: zawsze się oparzę i obleję. Maniakalnie oglądam "Ranczo" i jeszcze "Brzydulę".Uwielbiam zimę. I wiosnę. I jesień. I deszcz. Lubię ludzi. Kocham zwierzęta. Czytam, więc wmawiam sobie, że myślę.