Wrzesień to dla nas dobry miesiąc. To czas ochłodzenia temperatury i dzięki temu dłuższych spacerów po lesie. W ogóle możliwości do tego lasu dotarcia, bowiem upały sprawiały, że Bruno mocno protestował przed każdym spacerem. I w trakcie. Pestka zresztą na najszczęśliwszą też nie wyglądała. Tak naprawdę dopiero wieczorami było nam wszystkim trochę lżej i czasami zapuszczaliśmy się w las. Ale to jesienią las pachnie niesamowicie. Wszystko, łącznie z kolorami nabiera intensywności. Każdy dźwięk staje się niesamowicie słyszalny, nawet gdy to tupot mrówek. Czasami Bruno intensywnie wpatruje się w jakiegoś robala i długo przetrawia fascynację jego czułkami. Chyba rozważa, czy coś z nim robić, czy może lepiej nie.. Czasami spotykamy innych psiarzy, wtedy jest długie witanie się czworonogów, a przy okazji krótka wymiana zdań między właścicielami. Czasami dłuższe postoje i pogawędki. A we włosach liście, na butach rosa. Bo jest wcześnie rano i tak naprawdę można spotkać tylko kogoś z psem. Albo jest późny wieczór i też tylko psiarze jeszcze się włóczą po lesie, bo innym już chyba za chłodno na takie eskapady. Tak naprawdę mam wrażenie, że dopiero jesienią wszystko wraca do normy..
Tak jak i czytanie. Ostatnio to chyba nie był dla mnie najlepszy czas. Handlarz śmiercią Sary Blaedel tak naprawdę nieco mnie zmęczył, zamiast dostarczyć jakichś większych emocji bądź żywiej zainteresować akcją. Jest to poprawny kryminał, może nawet dobry, ale gdy zostało się tak czytelniczo rozpuszczonym przez Stiega Larssona, Henniga Mankella, Jo Nesbo czy chociażby ostatnio Asę Larsson to cóż, wydaje się on jakimś takim ledwie cieniem na tle wymienionych (dla mnie) gigantów poetyki kryminalnej. I choć jest tu wszystko co powinien zawierać dobry materiał na kryminał, to jednak nie ma w tej książce nic co mogłoby zaskoczyć, mocniej zainteresować, czy chociaż wzbudzić więcej empatii wobec bohaterek. Cóż, nawet bohaterki są jakieś takie mało interesujące. Ale może to zły czas dla mnie na czytanie Sary Blaedel? Może gdybym przeczytała tę książkę w momencie jej oryginalnego wydania, prawie dekadę temu, może wtedy przemówiłaby do mnie? A może zwyczajnie, robię się coraz bardziej wybredna? Dlatego pozostawiam tę książkę bez specjalnego echa, na razie zostanie na półce, może kiedyś do niej wrócę i odkryję to, co zachwycało innych.
Teraz powoli zaczynam odchomikowywać te wszystkie lektury planowane na jesień. Liczę na fabułę, która mnie pochłonie bez reszty :) Cieszę się na długie wieczory. Cieszę się na kolory. I na długie spacery :)
Oj ja też :) I na grubsze swetry. I na szaliki. I na ciepłe objęcie męża :)
OdpowiedzUsuńNa mnie czeka "Była sobie dziewczyna" (film podobał mi się bardzo) i "Emma i ja".
O tak, lubię swetry :)
Usuńksiążki "Była sobie dziewczyna" nie znam, "Emma i ja" ma niesamowite..zakończenie..;)
Wrzesień ma w sobie 'to coś' :)
OdpowiedzUsuńo tak, zdecydowanie :)
UsuńLubię jesień, choć ta z pewnych przyczyn nie budzi mojej dużej sympatii. Tymczasem na dworze porwisty, zimny wiatr, a ja zanurzona po uszy w gorącej Afryce :D
OdpowiedzUsuńI widzisz, jesień może też być gorąca :D po afrykańsku hi hi
UsuńJa jesien brdzo lubie samo slowo wzbudza we mnie mile skojarzenia. Cieply koc, herbata, dobra lektura :)
OdpowiedzUsuńNo i ja jesienne dziecko jestem :)
Aaaa to niedługo będziemy świętować? :D jak widać nie bez powodu mam z Tobą ciepłe skojarzenia :)
Usuń