Kamienne niebo wygląda niepozornie. Nieduża książeczka, z ilością ledwie 239 stron, już na początku zadaje kłam tym pozorom i ukazuje całe bogactwo treści, której fabuła zamknięta w przestrzeni jednej tylko piwnicy, z kilkorgiem tylko ludzi, daje więcej emocji niż niejedna siedmiuset stronicowa heroiczna powieść historyczna. Chwilami gdzieś po głowie chodziła mi Dziewczyna Leśmiana. Chwilami miałam wrażenie, że Krzysztoń ubiegł te wszystkie filmy z tytułem Cube niemalże o całą epokę. I nie potrzeba było do tego specjalnej techniki, nowoczesnego sprzętu ani wirtualnej rzeczywistości. Wystarczyła wojenna Warszawa, Powstanie Warszawskie, bombardowanie i uwięzieni pod gruzami ludzie. I groza nie do opanowania. A jednocześnie poetycki język, typowy dla wszystkich dzieł Krzysztonia, oraz niezwykłe dialogi, które mają ponadczasowy wydźwięk. I brak zakończenia, który rozbudza wyobraźnię, mimo ciszy i ciemności, jaka zapada po ostatnim zdaniu. Reszta, cóż, pozostanie milczeniem.
Trwa wojna. Trwa powstanie. Na zewnątrz świat oszalał. Padają strzały, giną ludzie, trwa bombardowanie miasta. Siedmioro ludzi decyduje się schronić w piwnicy budynku, w którym dotąd mieszkali i znali się jako sąsiedzi. Safianowa, która pracuje w kamienicy jako dozorczyni, utrzymując dzięki pracy męża. Hanka Rumińska, skrycie rozżalona wobec męża partyzanta, razem z córką Celinką. Ewa, niedoszła sanitariuszka, która w piwnicy przeżyje osiemnaste urodziny. Maniuś, złodziejaszek, drobny warszawski cwaniaczek i Profesor, wykładowca na tajnych kompletach, zakochany w Petrarce romantyk. Już wkrótce zostaje ich tylko sześcioro - mąż Safianowej wyjdzie po wodę i w tym czasie zacznie się kolejne bombardowanie. Sześciopiętrowa kondygnacja runęła. Sześcioro ludzi zostało w piwnicy. Bez jedzenia, bez tlenu, bez światła. Co prawda mają stos marchewki, którą ktoś przechowywał w owej piwnicy, mają jeszcze trochę nafty, ale są to skromne zapasy, które mogą starczyć na ile? trzy, pięć dni?
Groza nie od razu dociera do wszystkich. Są jeszcze złudzenia, że ktoś ich odkopie, że mąż Safianowej przeżył i sprowadzi ratunek, że to tylko kwestia czasu. Dlatego starają się racjonować marchew, robić przerwy w zapalaniu lampy. Wierzą w ocalenie, choć z chwili na chwilę ta wiara jest coraz chwiejniejsza, żeby ostatecznie...
Wcale nie byli przygotowani na najgorsze, nikt nie jest na to przygotowany. Wierzyli, że tak jak weszli, tak też wyjdą z tej piwnicy. Inaczej, gdyby nie mieli tej wiary, zostaliby wszyscy na górze i choćby im dawano dziesięć łomów i łopat nie zeszliby na dół. (..) Mieli do tej piwnicy zaufanie, chcieli żyć, a na górze nie było już miejsca do życia. Ufali, że znajdą je pod ziemią. Ta ich ufność wzmocniona o dwa, trzy kilofy byłaby może nawet coś warta, ale sama w sobie, jak się okazało, nie była warta nic. Śmieszna ufność, której człowiek się chwyta, kiedy nie ma o co się oprzeć, bo samo życie i śmierć zależy tylko od przypadku. *
W takiej sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie można tylko czekać na cud. Czekać i ufać. Albo oszaleć od razu ze zgrozy, co spotyka już drugiego dnia biedną Safianową. Można też łudzić się, że nie tylko się ocaleje, ale też będzie można powoływać do życia nowe pokolenia, w co wierzy biedna Ewa.. Ostatecznie możemy tylko się domyślać, co się stało z tymi wszystkimi ludźmi, bowiem powieść obejmuje tylko pięć dni ich uwięzienia. Co dalej? Ile dni udało im się przeżyć jeszcze? Czy nadszedł ratunek? Czy Ewa z Hanką zrobiły to co planowały? To można dopowiedzieć sobie już tylko w wyobraźni.
Nazwisko Krzysztonia jest dla mnie swoistą marką - marką dobrej powieści, która wciąga do tego stopnia, że w trakcie lektury zaczęłam tęsknić za światłem, wodą i czułam głód. Czułam chwilami przerażenie i klaustrofobię. Ale też zachwyt nad poetyckim językiem, nad niezwykłymi dialogami, w których a i owszem, sens powstania często jest poruszany. Nad bohaterami, którzy choć wykazują słabości, nie tracą hartu ducha, nie tracą tego, co się nazywa ludzkimi odruchami. Tradycyjnie..z całego serca.. polecam. Krzysztonia polecam w ciemno.
Kamienne niebo, Jerzy Krzysztoń, ISKRY, Warszawa 1977
* str. 126-127
Tydzień bez nowości
Tematyka bliska mojemu sercu, ale autor zupelnie mi nieznany. Bede musiala rozejrzec sie po antykwariatach i poszukac tej ksiazki. Przeczytalam Twoje pozostale recenzje ksiazek Jerzego Krzysztonia i czuje sie zaintrygowana. Od czego polecasz zaczac przygode z tym autorem?
OdpowiedzUsuńO, miło mi, że przeczytałaś pozostałe recenzje :D
UsuńChronologicznie to "Kamienne niebo" jest pierwszą powieścią, więc myślę, że też dobra jest na początek znajomości z Krzysztoniem. Choć najłagodniejsza, taka najładniejsza, bo i sentymentalna i mniej gorzka niż pozostałe jest powieść wspomnieniowa "Wielbłąd na stepie". "Obłęd" jest najdłuższą, bo trzytomową, ale też w pewien sposób najtrudniejszą, więc ją bym zostawiła na koniec :)
Bardzo dziekuje za odowiedz. Bede wiec wypatrywac "Kamiennego nieba":). Mam nadzieje, ze i mnie pisarz przypadnie do serca;)
UsuńTeż mam taką nadzieję :)
Usuńa ja twórczości Krzysztonia w ogóle nie znam i chyba najwyższy czas to zmienić, zobaczymy, czy podzielę twój zachwyt
OdpowiedzUsuńzapraszam w wolnej chwili do siebie
Oczywiście, że polecam zapoznanie się z Krzysztoniem (jako że nie jestem obiektywna, zawsze będę polecać :D) chociażby po to, żeby się przekonać, co ja tak usilnie polecam :)
UsuńJuż zaglądam ;)
"Obłęd" był wręcz kultowy za czasów mojej młodości, wszyscyśmy to czytali... później kupiłam sobie jeszcze "Krzyż Południa"< ale już do niego nie zajrzałam. Czeka. Wrócę teżpewnie i do "Obłedu", bom bardzo ciekawa, jak go odbiorę dziś.
OdpowiedzUsuńO, to po trosze zazdroszczę takich czasów młodości ;) To przed "Krzyżem południa" proponuję zajrzeć do "Wielbłąda na stepie", bo "Krzyż.." jest kontynuacją.
UsuńO, recenzja "Kamiennego nieba" :)
OdpowiedzUsuńPiękna książka, ale bardzo smutna. To moja najulubieńsza Krzysztonia. Pokazuje, jak czują się ludzie pozbawieni wody, tlenu, jak wielkim cierpieniem jest powolne umieranie. Krzysztoń nie był w Warszawie podczas powstania, nie doświadczył na własnej skórze tego, co opisał w tej książce, a jednak podczas czytania miałam uczucie, że tam był, widział, czuł.
Też miałam takie odczucie. Na dodatek wrażenie, że on czuł to co czuli jego bohaterowie, że wiedział, jak to jest. Bardzo silne wrażenie. I zgadzam się - piękna to książka.
UsuńTeraz czekam na zbiór opowiadań ("Cyrograf dojrzałości")upolowany na Allegro. Ależ mi się serce ścisnęło gdy zobaczyłam cenę - 1,50 zł.. Przesyłka kosztowała cztery razu drożej..Z jednej strony fajnie, bo mogę uzupełnić sobie księgozbiór naprawdę tanim kosztem, z drugiej, serce boli, że Krzysztonia tak tanio cenią..
Wierzę w to, że Krzysztoń zostanie kiedyś doceniony :)
UsuńWidzę, że książek Krzysztonia na allegro jest całkiem sporo. O takich jego książkach jak "Panna radosna", "Poczta literacka", "Noweletki", "Polonus w opałach", "Złote gody", "Skok do Eldorado" nic nie wiem, bo w sieci brakuje recenzji. Na allegro najwyżej cenią "Obłęd". A "Wielbłąd na stepie" jest nawet za 1 zł... :-(
I to też podejrzewam, że "Obłęd" jest ceniony bardziej przez objętość, niż wartość literacką ;(
UsuńTe wszystkie tytuły to opowiadania i audycje radiowe. Powoli będą się u mnie pojawiać :) W miarę uzupełniania księgozbioru :)