Jarle Klepp to siedemnastolatek, który bardzo pragnie być inny niż wszyscy. Jeśli ktoś czegoś słucha, ma jakieś poglądy Jarle zawsze będzie mieć inne i włączy inną płytę od tej, która w tej chwili jest najbardziej popularna. Długie włosy, pryszczata twarz, arafatka i czarny płaszcz to charakterystyczne elementy wyglądu zewnętrznego. Na co dzień spędza czas z przyjacielem Haglem, oraz swoją dziewczyną Katrin, zajmuje go również praca nad tworzeniem zespołu Mathias Rust Band. Wydaje się, że wszystko ma poukładane, ma wybraną ścieżkę "bycia" takim, a nie innym człowiekiem. Wszystko się zmienia gdy do jego szkoły trafia Ynvge Lima i wywraca jego dotychczasowy świat do góry nogami. Samym wyglądem, samym uśmiechem pełnych, pięknych ust. Odtąd wszystko będzie obracało się wokół tego jednego - zakochania w Yngvem i próbie pogodzenia tego uczucia z dotychczasową codziennością i głoszonymi poglądami.
Wpadłam po uszy w tę książkę. Jak łatwo było przypomnieć sobie świat, gdzie żeby skontaktować się z drugim człowiekiem nie korzystało się z klawiatury komputera/laptopa, a kontakt telefoniczny wymagał obecności w domu. Nie chcę popaść w ton pod tytułem "za moich czasów", ale nie ulega wątpliwości, że wtedy rozmawiałam z ludźmi znacznie częściej. Więcej spędzałam czasu poza domem. Teraz dwa dni bez sieci sprawiły, że czułam się odcięta od świata. Ale, zadałam sobie sama to zdumione pytanie - jak to świata? Przecież to wszystko takie wirtualne, nienamacalne.. Ale jak to dzisiaj usłyszałam - rozpakowaliśmy już XXI wiek, więc nie ma co narzekać. Są plusy i minusy wszystkiego. Ale fajnie jest wrócić na chwilę do czasów gdy muzykę nagrywało się z radia prosto na taśmę kasety, którą to taśmę często wciągał zepsuty magnetofon, rozdzierał, lub niemiłosiernie plątał. Do czasów słuchania walkmana, który pożerał baterie w tempie ekspresowym. I do naiwności nastolatka, który wierzy, że już wszystko wie. I pewnego dnia musi się zderzyć z tą bolesną prawdą, że nie tylko nie wie, ale że całe życie będzie musiał się uczyć a i tak się nie dowie do końca.
Książka jednym słowem świetna. I nawet trochę mnie kusi, mnie, która nie przepada za ekranizacjami książek, żeby obejrzeć film na podstawie Człowieka.. :) A póki co chwytam za dalszy ciąg przygód Jarlego Kleppa :)
Człowiek, który pokochał Yngvego, Tore Renberg, Wydawnictwo Akcent, Warszawa 2011
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz, cenię sobie każdą uwagę odnośnie wpisu i jego zawartości.
Uprzejmie proszę o nieskładanie mi życzeń świątecznych, ponieważ ich nie obchodzę.