Wsi spokojna, wsi wesoła..
Czyli nareszcie wakacje. Chociaż to już półmetek urlopu, ale dopiero teraz mogę odetchnąć spokojnie, poczuć, że mogę dać sobie trochę luzu, cieszyć się pobytem na wsi i kuchnią mamy Marcina. Nic to, że znowu przybiorę na wadze i będę próbowała, bezskutecznie, pozbyć się nadmiarowych kilogramów. Nic to wszystko, bo jest cudownie. Książka Człowiek, który pokochał Yngvego rozpoczęta.. Spacer po wsi, nurzanie się w gnojówce (Pestka; oczywiście już wykąpana) i unikanie ciosów Zołzy (Bruno), czyli psa rodziców, która imię nosi na moją cześć ;) zaliczone. Kot ponury siedzi w szafce. W drodze, na dowód buntu, że zabieramy go w podróż olał..wszystko ;) Ale daliśmy radę, z trójką Potworów, po raz kolejny udowadniając, że można. Z trzecim transporterem już w historii naszego podróżowania z Panem Kotem, bo ten na ogól woli zostawać w domu pod troskliwą opieką sąsiadów. Ale tym razem ponieważ chciałam mieć kilka dni spokoju, wszystkie Potwory musiały wziąć udział w eskapadzie.Bo to nie wyjazd na weekend, ale na kilka dni, a nie lubię się martwić jak Kot sobie radzi bez nas. Zatem w komplecie, z ciszą za oknem, cieszymy się urlopem ;)
To mój Czarnuch może jeździć samochodem, pociągiem, taczkami czy jakkolwiek inaczej nawet w najdalsze podróże, byle bym go nie zostawiał :)
OdpowiedzUsuńPan Kot nienawidził jeździć od początku. On też nie chce wychodzić z domu w ogóle. Czasami z przekąsem wyjdzie na balkon.. Dlatego gdy wyjeżdżamy na dwa dni to staramy się go nie męczyć. Ale jak na dłużej to już musi jechać ;)
Usuń