Homer i Langley Collyer zaistnieli w świadomości nowojorczyków wiosną 1947 roku, kiedy znaleziono ich martwe ciała w ich własnym domu. Pierwszego znaleziono starszego brata Homera, poszukiwania Langleya trwały kilka dni dłużej. Później, gdy wyniesiono z domu całe tony papierów i książek jakie kolekcjonował Langley, odkryto jego ciało. Żywcem pogrzebane pod stosami papierzysk. Na temat przyczyn śmierci obydwu Collyerów są jedynie spekulacje. Prawdopodobnie Langley wpadł we własną pułapkę, które zakładał w domu przeciwko intruzom. Ociemniały Homer, pozostawiony sam sobie, prawdopodobnie zmarł z głodu i chorób jakie od dłuższego czasu go męczyły. Powieść Doctorowa nie ma na celu rekonstrukcji wydarzeń w ich domu*. Przede wszystkim dlatego, że zmienia sporo faktów z życia braci - to Homer był starszy, to Langley grał na pianinie - ale jednak na swój sposób może przedstawiać jak wyglądało życie w tym dziwnym domu, powoli zmieniającym się w jedno wielkie składowisko bezużytecznych przedmiotów.
Homer powieściowy tracił wzrok powoli, ucząc się na pamięć swojego otoczenia, ulic, które wiedział, że będzie przemierzać, a także całego domu i domowników. Dzięki temu powolne, ale nieuchronne przejście do świata ciemności nie było dla niego aż tak bolesne. Choć smutek, tak, smutek odczuwał.
Starszy Langley wydawał się spokojnym chłopcem, ale wojna go zmieniła w cynika, a jego płuca w ledwo zipiące miechy. Dziwakiem stał się w zasadzie z dnia na dzień. Wymyślił jedną uniwersalną gazetę, która będzie omawiała całe zło jakie wyrządza sam sobie ludzki gatunek i jakie kreatywnie zmienia na co dzień. Swoją teorią zaś zastępował całe ludzkie doświadczenie i wiedzę, zmieniając to wszystko w jeden wielki bezsens, perpetuum mobile, poruszające się bez końca dzięki kolejnym zastępującym je w machinie trybikom.
Ich życie podlega kolejnym historycznym zawirowaniom. Najpierw wojna odbiera Langleyowi zdrowie. Potem rodziców zabrała epidemia hiszpanki. Bracia mieszkający tylko ze służbą jeszcze przez jakiś czas próbowali prowadzić życie zwane w społeczeństwie normalnym. Lanlgey nawet raz się ożenił, ale jego żona nie zniosła dziwactw męża, jego brata i wiecznego hałasu panującego w domu. Dobrze w sumie, że odeszła wtedy i nie musiała później patrzeć jak dom powoli niszczeje, jak zamieszkują w nim kolejne grupy hipisów, jak Langley coraz bardziej zatraca się w swoim cichym, wydawałoby się spokojnym szaleństwie. I jak zaczynają prowadzić wojnę z sąsiadami, elektrownią, gazownią, jak tracą kolejno dostęp do prądu, gazu, wody, a wreszcie sami wyglądają jak para kloszardów, która coraz bardziej okopuje się w swoim domu, robiąc z niego jeden wielki labirynt pełen książek, gazet, maszyn do pisania, telewizorów, różnych części od różnych maszyn, pianin, pianoli..
Wnętrze domu Homera i Langleya (źródło) |
Przyjemne rozczarowanie ta książka. Napisana wdzięczną, ładną i dźwięczną prozą. Jest w niej i samotność i rozpacz, ale i miłość do muzyki i próba zrozumienia świata takim, jakim on jest, choć to jakim jest aktualnie wydaje się wielkim nieporozumieniem. Niemniej jednak nawet życie takich dziwaków miało swój głęboki sens. Doctorow naprawdę fajnie wykorzystał materiał tej legendy, ba, pewnie nawet dodał jej większej żywotności, bo doprawdy nie wiem kto dziś w Nowym Jorku pamięta o braciach Collyer i ich dziwnym domu. I tak ludzie znikają z naszego życia, a jedyne, co pamiętamy, to ich człowieczeństwo, które podobnie jak nasze jest czymś małym, niejednorodnym i słabym.***
* Źródło: http://www.nysun.com/on-the-town/collyer-brothers
** str. 200, Homer i Langley, E. L. Doctorow, Świat Książki, Warszawa 2011
*** tamże, str. 93
Straszna śmierć zginąć pod zwałami własnych papierzysk, co mi sugeruje zrobienie porządku w hałdzie, która się piętrzy obok biurka.
OdpowiedzUsuńDoctorowa unikałem starannie, bo coś mi się kołatało o jakichś narracyjnych eksperymentach, ale skoro jest normalnie, to poszukam [klasyczny komentarz blogowy:P]
Obawiam się, że i mnie może spotkać taki los, jak tak dłużej będę zwiększać stosy na ramie łóżka..
UsuńNie wiem jak w innych książkach, w tej jest narracyjnie dość spokojnie ;)
Jejku, klasyczny komentarz blogowy! Czuję się zaszczycona ;P
Spoko. Dopisuję do listy, o!
UsuńO ramie łóżka wiem to i owo, na głowę wciąż mi coś spada:P
O! O :D
UsuńJak spada pojedynczo to jeszcze pół biedy ;) Gorzej jak spada hurtem i kantem twardej okładki trafia w co delikatniejsze partie ciała..
Ludzkość do czytania w łóżku wymyśliła książki w miękkiej oprawie:P
UsuńTak, to jest jeden w wdzięczniejszych wynalazków. Nie wiedzieć czemu uparcie kupuję w twardej..
UsuńBo traktujesz książki jak element umeblowania i mają być trwałe:)) Ja tak mam, wymieniam stare wydania na jeszcze starsze, ale w twardej.
UsuńNo tak, bo kiedyś będę miała w domu takie zasieki jak u Collyerów ;) Zamiast mebli stosy książek. No to muszą być trwałe ;P Stare wydania w twardej oprawie to już w ogóle rarytas.
UsuńO dziwo, niekiedy starsze, solidniejsze wydanie jest tańsze niż takie nowomodne. Jak zabarykadujesz drzwi porządną hałdą książek, to Ci żaden komornik nie straszny:PP
UsuńMnie też to zadziwia, a jednocześnie cieszy ogromnie :D
UsuńTaki mam plan! W końcu ile można spłacać kredyt hipoteczny...;)
I jeszcze rachunki za gaz mus płacić! Barykadujemy się:DD
UsuńNo właśnie! Gaz, prąd, jakieś inne dziwne rachunki, podatki, ciągłe namolne żądania. Dość tego! Barykadujemy! ;)
UsuńWczoraj jeszcze podatek śmieciowy przynieśli. O przebrała się miareczka, lecę zdejmować tomy z półek:PP
UsuńOch, no doprawdy, to już jest bezczelne! Leć! ;P Ja również rozbieram regały :D
UsuńI pamiętaj, że regały przydadzą się zimą do rozpalenia ogniska na środku pokoju :P
UsuńŚwietny koncept! Dziękuję bardzo. Bo widzisz, w pierwszym odruchu chciałam fotel porąbać na kawałki..;P ;)
UsuńMeble należy oszczędzać, bo zima może być długa i mroźna:P
UsuńNo tak, a jak już odłączą wszystko to trzeba będzie oszczędzać ;P
UsuńWas przynajmniej Potwory ugrzeją, u nas jeden kot, co prawda spory, na cztery osoby:(
UsuńO to już, już, szybciutko do schroniska po jakąś sierotę! Przyjemne z pożytecznym będzie ;)
UsuńŻeby zaspokoić potrzeby grzewcze naszej rodziny, to chyba musiałby to być niedźwiedź brunatny:D
UsuńWiesz, odpowiednio duży pies może przypominać niedźwiedzia..;P
UsuńChyba nie ma aż TAK dużych i futrzastych psów:P Zresztą u nas najlepiej sprawdzają się koty.
UsuńFutrzasty może i nie jest, ale gabarytami przypomina małego konia http://i2.pinger.pl/pgr245/dd8a6b90000a45da517ec06d/4_Negressa.jpg a taki koteczek mógłby ogrzać ;P http://papilot3.mykmyk.pl/img/660/0/rupert-83717177.jpg
UsuńPiesek wielkością odpowiedni, ale mało włochaty, mógłby nie dawać odpowiedniej ilości ciepła:) Za to kotek śliczniusi.
UsuńPo spacerze z tym pieskiem już byś nie potrzebował ogrzewania :D A kotek tak mi się spodobał, że aż.. aaaa, nie, nie, czwarty Potwór odpada...ech
UsuńJa właśnie za spacerami nie przepadam:) Oj tam, cztery Potwory to może być optymalna liczba:P
UsuńWłaśnie to jest takie niedobre. Bo na kolejnego koteczka to mnie nosi już dłuższy czas. Tylko kolejna zima zawsze mnie leczy z tego (patrz: walka z sierścią całej trójki, która zimową porą robi jakąś kumulację chyba..), bo już mi wystarczy to co aktualne Potwory robią z domu.. Tylko co i rusz, jak widzę ogłoszenie, że kotek szuka domu, to mam odruch, żeby zapisywać numer.. wrr
UsuńNo tak, sezon na kłaki nadchodzi:) Kupno granatowej kanapy to był przejaw braku instynktu samozachowawczego :(
UsuńA Ty myślisz, że czemu chciałam rąbać fotel? ;P Przeszedł już kilka rodzajów prania i niestety, jest masakra! (w przyszłym tygodniu niestety zakończy żywot..) Ale, ale, kolor czasami to nie problem, gorzej jak nie jest to gładka struktura, tylko przyjemnie "chwytająca" sierść..
UsuńWszystkie chwytają, niestety, ale na niektórych przynajmniej tego nie widać:P
UsuńDlatego po usunięciu delikwenta mamy zamiar kupić coś skóropodobnego.. Choć tu z kolei obawiam się czy nie zadziałają pazury. No ale spróbujemy, może to coś da. Na początek jeden fotel, z serii używanych. Jak przejdzie pozytywnie crash test wymienię nareszcie sofę bo nie mogę patrzeć już (choć ona z tych co nie widać właśnie ;P)
UsuńZawsze pozostają proste drewniane ławy:)
UsuńMoje pieski by mnie chyba zlinczowały.. Bo Pan Kot ma swoje krzesło więc mu wszystko jedno ;)
UsuńI od razu widać, kto rządzi w domu :D
UsuńNigdy tego nie ukrywałam.. :)
UsuńWiesz, chyba mamy podobny gust, jakiś czas temu czytałam u ciebie o Słaboniowej, którą zaraz potem kupiłam i się nie zawiodłam (moje wrażenia są w zasadzie takie jak twoje). Tym razem też ci zaufam. ;)
OdpowiedzUsuńDom jako labirynt książek, papierzysk i gratów, drzwi blokowane książkami... Aż chce się czytać! Zapomniawszy o późnej porze, już chciałam się wybrać do pobliskiej księgarni.
A wiesz, odniosłam podobne wrażenie podczas lektury Twojego bloga :) Cieszę się, że się nie zawiodłaś na Słaboniowej (uff..) :) i dziękuję ogromnie za zaufanie (choć też jakaż to odpowiedzialność ;D).
UsuńDobrze, że była późna pora, bo miałabym spore wyrzuty sumienia, gdybyś tak od razu pobiegła do księgarni :) Teraz możesz na spokojnie jej poszukać, ewentualnie służę pożyczką :)
Kasiu, tym razem nie obarczę Cię odpowiedzialnością za zakupy, bo tę książkę mam. :) Widzę, że wykazałam się rozsądkiem, bo powieść wydaje się bardziej niż udana.
OdpowiedzUsuńUf, uff, odetchnęłam z ulgą :) Książka jest ciekawa, więc fajnie, że już ją masz i czeka spokojnie na swoją kolej :)
Usuń