Każdy, kto został przemocą wyrwany z błogostanu czytelniczego ostatnią stroną czytanej pozycji wie, jakie rozczarowanie właśnie przeżywam. Ostatnia strona książki, w której czytelnik się zadomowił jest jak ostry klif zamiast pięknego i wygodnego brzegu morza. Jak napotkane w Cape Town skałki, choć obiecywano piaszczystą plażę. Jak.. Dobra, starczy. Wiecie o czym mówię. Szczerze mówiąc mam ochotę napisać zażalenie do obydwu autorów. Bo mi nawet nie została nagroda pocieszenia w postaci książki telefonicznej. I co z tego, że Opowieści z Wysp Owczych liczą pond 300 stron?
Nie wiem, którego z autorów styl w tej książce był dominujący. Solidarnie piszą o sobie M., więc zgaduj zgadula. Jednemu Maciej, drugiemu Marcin, toteż książka wydaje się być w całości wspólnego autorstwa. Moja wyobraźnia w kwestii wspólnego pisania jest dość płytka. Nie widzę tego do końca, bo nie wiem jak to działa. Ty napiszesz ten rozdział, a ja drugi? Czy dzielimy się akapitami? Czy może ty podrzucisz pomysł, ja rozwinę? Nie wiem. Wiem, że dużo tu Wasielewskiego poznanego wcześniej w poprzednim reportażu, też o wyspie, choć zdecydowanie mniej przyjaznej. I cieszę się, że poznałam je właśnie w takiej kolejności. Pitcairn wolałabym nie poznawać, na Wyspy Owcze, chciałabym powiedzieć, że już się pakuję..
Uciekam do krainy baśni, do świata ogrodowych elfów, w poszukiwaniu tego, co zwykliśmy nazywać prawdziwością. I nie w tym mesjanistyczno - propagandowym znaczeniu - uciekam szukać samoorganizujących się społeczności, atmosfery familijnych rautów, gdzie senior rodziny, kochany, niedołężny dziadunio, chrypliwym głosem opowiada domownikom sagi po zmroku. Uciekam szukać wesołych pisuardes, prostolinijnych ludzi, szczerych pochwał i tej cichej dumy, kiedy ktoś chwali twój wysiłek.*
Zastanawiam się ilu polskich uczniów na lekcjach geografii byłoby w stanie podejść w każdej chwili do mapy i wskazać na niej Wyspy Owcze. Nie zastanawiam się złośliwie, bowiem sama mam spore braki z geografii i długo mi zajęło nauczenie się najprostszych reguł odnośnie rozpoznawania stron świata (inna sprawa, że mam na to dość ważkie usprawiedliwienie, a nie fakt, że jestem kobietą, jak zapewne złośliwie mogliby podsumować panowie). Zaimponowało mi to, że farerskie dzieciaki wiedzą gdzie jest Polska bez długiego i żmudnego przeszukiwania mapy Europy. Że Polska jako kraj jest kojarzona, nie tylko dlatego, że znana jest mieszkańcom Wysp Owczych szerokość geograficzna pod jaką leży na mapie. Że jest im znana muzyka, czy nazwiska sportowe. Że Polak mimo, że każdy złodziej, to jednak całkiem fajny człowiek...
- Skąd jesteś? - pyta Bogi.
- Z Polski - odpowiadam.
- Z Polski?!? W 2006 roku spędziłem w Polsce wakacje! Piękny kraj, doświadczony przez los. Co prawda przed hotelem w Krakowie skradziono mi nowy samochód, ale to nie jest jeszcze powód, by źle myśleć o całym społeczeństwie, prawda? Ach, co to był za samochód...**
Mieszkańcy Wysp Owczych opisani w tym reportażu kojarzą mi się z czymś mitycznym, nieistniejącym, nierealnym. Aż trudno uwierzyć, że gdzieś na świecie są ludzie, którzy nie zamykają domów, którzy proponują nocleg u siebie nowo poznanej osobie, którzy podejmują rozmowę z obcym niczym kontynuację przerwanego dialogu. Chciałoby się podjąć wszelkie ryzyko związane z podróżą, byle tylko tam dotrzeć. I wtedy nawet dla kogoś takiego jak jak, bojącego się latać, nie przerażają trudy lotu i ryzyko lądowania. I sama nie wiem kogo w pierwszej kolejności chciałabym poznać.. Agnieszkę Johannesen, zadomowioną już na Wyspach, wspaniałą osobę, która znajdzie czas dla każdego potrzebującego, choć w domu ma własną rodzinę, ciągle potrzebującą jej obecności? Listonosza Karla, żywego wcielenia bajkowego listonosza Pata? Miejscowego Dżepetto? Czy może muzyka, Hanusa G. Johansena, którego jedynym marzeniem jest by już umrzeć? Chciałoby się po prostu spędzić tam choć chwilę i poczuć tę prawdziwą przytulność, jakiej nie da się poczuć nigdzie. Choć tak, tam też powoli świat wirtualny wkracza i niegdysiejsze częste spotkania z ludźmi zastąpiły fejsbukowe rozmowy. Nic to, wierzę, że spora część z opisanych zachowań mieszkańców Wysp jeszcze istnieje i może kiedyś..
Może.
W tej skondensowanej (bo cóż to jest 318 stron..) opowieści o ludziach, historii i krajobrazie Wysp Owczych można znaleźć wszystko. Świat baśni i dziwów. Historię i fakty sportowe. Mity i opowieści o samym sobie. Wycinki z literatury o samotności i o samotności refleksje własne i Farerów. Rzeczywistość niczym fragment z telenoweli, tyle że tej ładniejszej, bez udawania i oszustw. Tak, są fragmenty do ominięcia. Tak, nie zaliczyłabym zabijania grindwali do 101 rzeczy, które warto zrobić przed śmiercią; tak, nie rozumiem tej tradycji i nie będę udawać, że jest inaczej. To jednak potwierdza, że Farerowie jak każdy naród, mają przywary. Nie zniechęca na tyle, by zrezygnować z chęci poznania tej intrygującej, fascynującej nacji. Nie zmienia to wcale bardzo ciepłych i bardzo pozytywnych odczuć na temat całej lektury.
81:1. Opowieści z Wysp Owczych, Marcin Michalski, Maciej Wasielewski, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011
*str. 264
** str. 57
Hy, co za świństwo, już zdążyłem zapomnieć, że mam to sobie nabyć i przeczytać. Fala zachwytów się przewaliła i myślałem, że mam spokój :(
OdpowiedzUsuńWybacz ;P Rzadko nadążam za aktualną falą ;)
UsuńAle wiesz, chętnie się odwdzięczę za "Małych bohaterów" i mogę podesłać :)
Dzięki, ale musiałbym przetrzymać z pięć lat, bo już nie nadążam nawet za poprzednimi dwiema falami:P
UsuńWiesz.. jakby Ci to wyznać.. no moja wyrozumiałość nie jest aż tak ogromna, by wytrwać pięć lat ;P Daj znać, jak będziesz wolniejszy ewentualnie to mogę podrzucić :) Ale przy takiej ilości fal to faktycznie.. Trochę to jeszcze potrwa :)
UsuńTak właśnie myślałem, że rozstanie z książką na pięć lat to za dużo. Na szczęście, za parę dni zapomnę, że chciałem to przeczytać i będzie spokój, póki ktoś znowu tego nie wywlecze:)
UsuńZłośliwi blogerzy, że też tak nachalnie Ci przypominają.. ;)
UsuńStada wredoli, zaiste. Ale pociesza mnie myśl, że mogę im odpłacić tym samym :D
UsuńPowiedziałabym, że płacisz z nawiązką ;P
UsuńDlatego odczuwam jedynie przelotny smuteczek, a potem biorę odwet :P
UsuńŁadnie ;P Mówiłam, że lepiej omijać szerokim łukiem i bojkot wpisów robić..
UsuńOj tak, oj tak. Ale spokojnie, w najbliższych planach same mało interesujące książki, doprawdy nie będzie się czym ekscytować.
UsuńTy tak zawsze, a potem ja mam wysokie rachunki w księgarni ;P
UsuńW księgarni? Co najwyżej w taniej jatce albo w antykwarycznych koszach, gdzie wszystko po złotówce.
UsuńTo również. Ale sporo w księgarni także. Teraz zamówiona "Omega" (nareszcie!) nie była wcale znowuż taka tania. Ceny "Diuny" nie będę Ci wypominać już bo dostałam w prezencie. Masz szczęście, że Wiecha sporo mi się udało zdobyć za sprawą wymian na LC :)
UsuńJedna Omega jeszcze nie świadczy o tym, że moje inspiracje są kosztowne:P
UsuńMasz szczęście, że mam słabą pamięć ;P
UsuńTo bardzo dobra przypadłość u atakowanych zewsząd bodźcami czytelników :P
UsuńNiestety, bywa uciążliwie dobra, gdy jakiś tytuł zbyt mocno wgryzie się w jej pokłady..
UsuńJeden tytuł na kilkadziesiąt można przeżyć (nawet finansowo).
UsuńGorzej, jak to zdarzy się z większą ilością ;)
Usuńz biegiem lat pamięć słabnie z przyczyn naturalnych, więc będzie już tylko lepiej.
UsuńTo się nazywa pocieszenie.. ;P
UsuńA nie poczułaś się pocieszona? No doprawdy
UsuńNic a nic. Jak ma się słabą pamięć perspektywa jeszcze słabszej z wiekiem nie pomaga ;P To ja tu podręczniki do trenowania pamięci (tylko gdzie ja je położyłam..) kupuję, ćwiczę i w ogóle, a Ty tutaj.. ech. (Słabo z tą moją pamięcią.. Nawet "Cyberiadę" zgubiłam gdzieś na półkach i mało zawału nie zaliczyłam, gdy nie mogłam znaleźć. Zapomniałam, że zdjęłam z półki Lema, bo jeszcze nie przeczytana.)
UsuńGdy się ma słabą pamięć, to podstawą jest porządek na półkach z książkami, inaczej tracimy grunt pod nogami.
UsuńDokładnie tak! Straciłam grunt, bo sama sobie przestawiłam jeden tytuł i zapomniałam, że przestawiłam. Pan Hilary..
UsuńJedenaste nie mieszać. Alkoholu. I na półkach też nie mieszać, bo to się mści.
UsuńHa. Się mści. Fakt. Zaczynam się zastanawiać, czy to już po prostu nie jest ten moment, że mam za dużo książek.. Chociaż to jakiś paradoks, bo jak można mieć za dużo książek..Jeszcze w końcu tyle wolnej przestrzeni mamy w domu ;)
UsuńNie można mieć za wiele książek, co najwyżej za małe mieszkanie. Przemyśl kwestię układu, bo coś on chyba mało przejrzysty.
UsuńPewnie masz rację co do układu... Chociaż był całkiem przejrzysty, tylko ja jak zwykle mam masę pomysłów na minutę, wyciągam to co chcę przeczytać z górnych półek (gdzie muszę użyć drabiny, bo nie sięgam) zdejmując na niższe, żeby łatwiej mi było sięgnąć, a potem szukam, bo przecież była na górnej ;) A była na górnej, bo chciałam mieć całego Lema w jednym miejscu..
UsuńKsiążki do przeczytania wypisuj na karteczkach, karteczki szpileczkami do tablicy korkowej i wszystko widać:) A książki stoją na miejscu.
UsuńHa, to jeszcze tablicy korkowej mi brakuje do kompletu ;P
UsuńUżyj tabelki w excelu, jako i ja używam:)
UsuńRozbawiłeś mnie ponownie. Nie tyle pomysłem, co sformułowaniem :D
UsuńA z pomysłu oczywiście nie omieszkam skorzystać, o ile nie zapomnę potem, gdzie zapisałam tabelkę ;) ale dobrze, dobrze, przykleję karteczkę na monitorze :D :D
Tabelkę na pulpit i z głowy:P A inwentarz dobytku masz?
UsuńNa pulpit powiadasz.. Pulpit na kompie domowym informatyka przypomina jeden wielki labirynt, w którym nie ma szans znaleźć sensu i logiki. Mój plik by przepadł w gąszczu..
UsuńWiedziałam, że mi wypomnisz/przypomnisz. Ciągle.. w toku ;P
Jeśli Cię to pocieszy, to mój spis też wciąż w opracowywaniu.
UsuńA, to mnie trochę pociesza :) choć nie zmienia faktu, że swój powinnam była już dawno opracować..
UsuńAle zaczęłaś chociaż?
UsuńJasne, że tak! Udało mi się spisać parę półek nawet. Poległam przy książkach Pratchetta. Ilością bije na głowę wszystko..
UsuńNie przesadzaj, ze 60 sztuk tego jest. Opisy za to się ładnie kopiują w tabelce.
UsuńOczywiście.. Jakoś tak mi się wyolbrzymiło że to niby dużo jest.. Dobrze że większość od jednego wydawcy. Bo tam jedna "Nacja" się nie liczy (dobrze że paru mi brakuje nadal..). O apropos "Nacji" - jedna z opowieści z Wysp Owczych wypisz wymaluj jak początek "Nacji".
UsuńNo widzisz, duży luz. Początku "Nacji" nie pamiętam, tylko trochę środek:P Normalnie mogę czytać na nowo:)
UsuńTak, tak, nawet bardzo duży ;P O widzisz, dobra okazja by sobie przypomnieć ;)
UsuńA u mnie w bibliotece już jakiś czas temu wypatrzyłam tę książkę, tylko jeszcze nie trafiła pod mój dach. Ale pamiętam, pamiętam.
OdpowiedzUsuńA jak jest w bibliotece to tym bardziej namawiam :)
UsuńW sumie nie wiem czy zachęcasz czy niekoniecznie, ale chętnie bym przeczytała. ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem właściwie skąd ta niepewność, bo zdecydowanie zachęcam ;) ale oczywiście decyzję zostawiam każdemu czytelnikowi :)
UsuńTo ciekawy świat. Trzeba przyznać, że warto go poznać choćby ze względu na fakt jak daleko od natury odeszliśmy i nie wiem czy nam z tym dobrze.
OdpowiedzUsuńTak, poznać zdecydowanie warto :)
UsuńNiestety mogłabym tylko poprzez książkę, którą czytałaś. No może gdybym miała dzisiaj o połowę lat mniej ........i wiecej kasy to ........)
OdpowiedzUsuńBa, ja na razie również tylko poprzez książkę! Jeszcze nawet nie sprawdzałam ile taka wycieczka może kosztować. Zawsze można spróbować sposobem autorów - przy okazji odwiedzin zapracować na pobyt w przetwórni ryb ;)
UsuńTaki sposób na zwiedzanie świata nie jest zły, a nawet dobry, tyle że dla młodych ludzi. I pewno niejedni tak robią.
UsuńPewnie tak. Chociaż sama nigdy nie miałam odwagi na takie posunięcia. Może czas spróbować.. Hm.. :)
Usuń