źródło zdjęcia |
I nie, nie chodzi o to, że Katarzyna Michalak nie potrafi pisać, że traktuje karykaturalnie zarówno język polski, jak i zasady pisowni. Pal licho to wszystko! Chodzi o to, że Katarzyna Michalak propaguje krzywdzące stereotypy i pokazuje jakiś absurdalny świat, który z rzeczywistością, rzekomo odwzorowywaną w jej książkach nie ma nic wspólnego. A jej czytelniczki uważają, że to takie prawdziwe, takie życiowe! Przerażenie w oczach..
Nie oddam dzieci! to kolejny tytuł, który wpisuje się w nurt omówiony powyżej. Otóż pozornie mamy tutaj kolejną łzawą i rzewną historię, której celem jest:
a) wywołanie wzruszenia i prawdziwych łez
b) pouczenie debili prowadzących samochód po środkach odurzających, że są debilami
Zanim omówię dokładnie podpunkt a) chciałabym, żeby nie pozostawiało żadnych wątpliwości, że odnośnie podpunktu b) podajemy sobie z autorką zgodnie dłonie. Absolutnie zgadzam się i popieram z całego serca!
Wracając jednakże do a) - czy to naprawdę musiało być przedstawione w tak szmatławej formie, że nawet "Fakt" by tego nie opublikował? Tak, rozpacz chwyta, że opublikowało WL. Spuśćmy na to zasłonę milczenia (z zażenowania).
Poniżej podaję szczegółowe wyjaśnienie dlaczego Nie oddam dzieci! jest złą książką. Ponieważ przedstawię dokładnie jej treść proszę nie czytać, jeżeli chcecie najpierw samodzielnie ją poznać. Jeżeli jednak nie chcecie poznać tego "dzieła", a chcecie zrozumieć dlaczego to zło w najczystszej postaci (aczkolwiek kłóciłabym się, czy trylogia kwiatowa nie jest większym złem) zapraszam do lektury!
Osią fabularną są wydarzenia po wypadku, w którym zginęła żona i trzyletni synek powszechnie znanego i lubianego chirurga Michała Sokołowskiego. Przy życiu zostaje jedynie niedonoszone przez zmarłą dziecko, które ratownicy cudem ratują wykonując na martwej kobiecie natychmiastową cesarkę. Przemilczę na ile takie wydarzenie jest realne, załóżmy, że takie cuda się zdarzają.
A zatem przy życiu zostaje nowo narodzony Staś, a w domu czeka na rodziców jeszcze dwójka starszych dzieci. Michał, jak łatwo się domyślić, popada jednak w rozpacz, ma sobie za złe, że nie zajmował się rodziną jak powinien, zarzuca sobie i światu mnóstwo błędów i oczywiście czuje się winny. I konsekwentnie do tego poczucia winy robi dokładnie to samo: zaniedbuje pozostałe przy życiu dzieci, oddaje się rozkoszy rozpaczania po zmarłej żonie, zalewając smutki, jak to w Polskie tradycji szlacheckiej bywa, wódką. W domu przez kolejne tygodnie zaczyna panować chaos, nieład (brud i smród kolokwialnie rzecz ujmując), oraz uciążliwy i nieustanny płacz niemowlęcia.
W każdej, normalnej rzeczywistości, istnieje taka komórka społeczna jak rodzina. Rodzina, która próbuje pomóc, wspiera podczas tego trudnego okresu żałoby, pomaga w zajmowaniu się dziećmi itd. Rodzina Michała Sokołowskiego, ponieważ wykreowała ją Katarzyna Michalak, nie reaguje jak te, znane nam z rzeczywistości. W reakcjach zarówno rodziców zmarłej żony, jak i rodziców samego Michała możemy odnotować: najpierw wściekłość, bo Michała do domu podwiozła stażystka, co jest oczywistym dowodem na to, że facet się kurwi (pardą, ale to cytat), potem wyrzucanie win i przewin, zamiast wsparcia, a na koniec stwierdzenie, że skoro Michał nie może się otrząsnąć z rozpaczy to ma już depresję i powinien się leczyć. Parę dni po wypadku dodam, gwoli ścisłości.
Ponieważ Katarzyna Michalak nigdy nie przygotowuje się do tego, o czym pisze, a więc jak wspomniałam powyżej, powiela jedynie krzywdzące stereotypy, chciałabym wszystkim czytelniczkom Katarzyny Michalak wyjaśnić, co następuje:
Depresję kliniczną oczywiście można zdiagnozować także u osoby, która przeżywa żałobę, ale na pewno nie po paru dniach od zdarzenia!, a oprócz tego warto wiedzieć, że proces żałoby, przeżytej "prawidłowo" nie musi jej wywoływać, a wręcz pomaga w pogodzeniu się ze stratą.
Żałoba po śmierci ukochanej osoby, bez diagnozowania o depresji i innych powikłaniach może trwać do rok czasu. Powtórzę: rok czasu = dwanaście miesięcy. Gdy żałoba trwa dłużej, powoduje coraz więcej niepojących zachowań, można mówić o jej powikłaniach i być może depresji.
Dziękuję za uwagę.
Podsumowując ten fragment:
- Katarzyna Michalak kreuje postać, która kocha swoją rodzinę, ale ją zaniedbuje, po śmierci żony i synka nadal kocha i zaniedbuje, tylko teraz ma na to usprawiedliwienie: rozpacz
- Katarzyna Michalak kreuje rzeczywistość, w której żałoba, stan naturalny po śmierci ukochanej osoby, klasyfikuje się do leczenia psychiatrycznego
- Katarzyna Michalak kreuje rzeczywistość, w której najbliższa rodzina zostawia zrozpaczonego nie tylko samemu sobie, ale jeszcze dorzuca mu powody do dodatkowej rozpaczy
Jednakże to dopiero część tej historii.
Zatem Michał został sam z trójką nieletnich dzieci. Rodzina, która się na nim najpierw wyżyła niby nieśmiało próbuje jednak gdzieś tam okazać chęć pomocy, ale to jakaś sugestia narratora, bo w fabule to przeoczyłam (ale szczerze mówiąc przeoczyłam też, że umierająca Marta niby starała się, żyć jak najdłużej, żeby dzieciątko ratować, podczas gdy w opisie jej śmierci niczego takiego nie ma, ale potem narrator chętnie nam to dopowiada). Michał ma kilka dodatkowych problemów, oprócz pozostania samotnym i nieszczęśliwym ojcem. Pierwszym jest to, że wokół jego domu roi się od dziennikarzy, wietrzących za sensacją, kolejnym, pojawienie się napalonej (to też cytat) opiekunki do dzieci, której ambicją jest zostanie drugą panią Sokołowską. Ponieważ subtelność jest jej kompletnie obca robi to w jedyny znany sobie sposób, a więc demonstrując swój potężny biust w coraz obciślejszych bluzkach.
(Przepraszam, muszę: owdowiały chirurg, na którego czyhają hieny dziennikarskie i napalona dziewoja! czyż to nie idealny tytuł do "Faktu"?)
Oprócz tych dwóch wymienionych jest także ten najistotniejszy: morderca jego rodziny, którego Michał nomen omen uratował nie wiedząc jeszcze kogo zabił jego pacjent, a którego później sam chciał zabić wiedziony żądzą zemsty, "popełnia" samobójstwo w więziennym szpitalu. Michał jest więc teraz podejrzanym, choć prokuratura skwapliwie przyjęła wersje z samobójstwem. Jednakże prokuratura prokuraturą, ale opinia społeczeństwa wszak bardziej się liczy. I tak oto z dnia na dzień szanowany i lubiany chirurg bardzo szybko staje się publicznie napiętnowany, sprowadzony do pozycji nic nie wartego pijaczka, który na dodatek niedługo po śmierci żony zabrał się za obmacywanie innej kobiety. Bo taką opinię wystawia mu wyrzucona z dnia na dzień napalona opiekunka.
Podsumowując ten fragment:
-Katarzyna Michalak kreuje rzeczywistość, w której znany lokalnie chirurg jest postacią wywołującą zainteresowanie ogólnokrajowej prasy i telewizji
- I w tej rzeczywistości ten znany i lubiany chirurg, któremu tyle osób zawdzięcza tak wiele, skwapliwie zostaje napiętnowany przez sąsiadów, szybko zrzucony z piedestału i prędko oceniony jako ten zły, zły, najgorszy, choć jeszcze tutaj nikt dotąd nie zapytał, jak się mają dzieci
A właśnie. Dzieci.
Jak wiadomo Katarzyna Michalak kultywuje rozmnażanie niczym jakieś bóstwo. Dzieci to dobro i w ogóle, rozmnażajcie się. Gdy zatem czytamy jak te dzieci są traktowane przez owdowiałego ojca, wydaje się nam, że to niemożliwe, żeby taką rzeczywistość wykreowała ta wspaniała i ciepła autorka. A jednak proszę państwa, oto fakty z jej najnowszej powieści:
- Michał kompletnie zapomina o tym, że ma jeszcze jedno dziecko, to cudem uratowane z wypadku:
– Tatusiu, a ten dzidziuś? On też zginął? – Przeniosła spojrzenie na ojca.
Boże, dziecko! Zapomniał o dziecku, które udało się ratownikom ocalić!
- wyżywa się na dzieciach
Chciał chwycić dziecko za ramiona i potrząsać nim, aż by umilkło. Choćby miała odpaść mu główka! Choćby miał je zabić! Ale był jeszcze na tyle przytomny, że zamiast tego zacisnął palce na łóżeczku i... trzymał. Z całych sił trzymał, aż knykcie stały się kredowo białe.
– Zamknij się!!! – ryknął nagle na całe gardło. – Zamknij się, słyszysz?!
Dziecko zakrztusiło się łzami i umilkło. Michał za plecami usłyszał cichy jęk. Odwrócił się gwałtownie.
W drzwiach sypialni stał Zbynio, wpatrzony w ojca obłąkanymi ze strachu oczami. Spodnie od piżamki nagle mu zwilgotniały, a wokół nóżki zaczęła rosnąć kałuża moczu. Maja stała tuż za bratem, blada jak ściana, i...również patrzyła na ojca.
- okrutnie okłamuje
– Tatusiu... – usłyszał szept Zbynia. Posłał dziecku zmęczone spojrzenie. – Kiedy wróci mama?
Nie. To było nie do zniesienia.
– Jutro – rzucił przez zaciśnięte zęby, przeszedł do salonu, wyciągnął z barku butelkę wódki, nalał pół szklanki i wypił do dna jednym haustem.
- wreszcie zaniedbuje je do tego stopnia, że nie zauważa ani tego, że głodują, że sześcioletni synek nie radzi sobie z emocjami, ani tego, że dzieci żyją w ogromnym strachu, że rodzina zostanie rozbita przez jego zachowanie.
Powyżej opisane sytuacje dotyczą trójki dzieci: trzynastoletniej Mai, sześcioletniego Zbynia i noworodka, Stasia. Dzieci, które z dnia na dzień straciły matkę i brata, a kochający tatuś zafundował im prawdziwą jazdę bez trzymanki.
Nie wiem dlaczego ta książka w mojej głowie funkcjonowała jako Nie lubię dzieci!, chociaż tytuł mówi o ich nie oddawaniu. To tytułowe "nie oddam", jak można się łatwo domyślić, wiąże się z tym, że pewnego pięknego dnia zły świat, a dokładnie zła siostra zmarłej żony, chce odebrać zrozpaczonemu ojcu dzieci.
Pewnie myślisz, drogi czytelniku, został przeprowadzony wywiad środowiskowy, w domu zawitała opieka społeczna, ojciec został poddany wnikliwej obserwacji, stąd cały dramat z odbieraniem dzieci! Cóż, poprawka, to jest świat wykreowany przez Katarzynę Michalak! Nie ma żadnego wywiadu środowiskowego, żadnych odwiedzin opieki społecznej, żadnych badań. Rodzina postanawia odebrać ojcu dzieci, bo tak, bo on sobie nie radzi, bo jest w depresji, a oczywiście sąd taki pozew naturalnie rozpatruje, bez żadnych dowodów, badań i orzeczeń specjalistów.
Nie chcę udawać, że znam się na prawie rodzinnym, ale nawet laikowi coś tu bardzo, ale to bardzo zgrzyta.
Idąc jednak dalej, czytając jak Michał traktuje swoje dzieci, jak nie potrafi być dla nich nie tylko dorosłym opiekunem, ale nawet nie potrafi kochać swoich dzieci na tyle, by im pomóc w rozpaczliwej sytuacji, zaczynamy odnosić wrażenie, że taki ojciec chętnie pozbędzie się ciężaru i pozwoli, by dziećmi zajęła się rodzina żony. Nie, jednak Michał nie może oddać dzieci! Dlaczego? Bo wkroczyła siła wyższa, a dokładniej, zmarła żona objawiła się mężowi i zakazała oddawać dzieci.
Podsumujmy: Michał ma dość własnych dzieci, źle je traktuje, nie dba o nie, ale przyrzeka zmarłej żonie, że na pewno ich nie odda. Czy muszę mówić, że cała rozprawa sądowa zajęła autorce kilka stron? Bo chyba oczywiste jest, że Michał nie odda dzieci, prawda?
Całą resztę przemilczę..
Chciałabym tylko usłyszeć odpowiedź od (dorosłych dodam) czytelniczek Katarzyny Michalak, co w tej powieści, oprócz wypadku i żałoby, jest takie życiowe i prawdziwe?
Nie oddam dzieci!, Katarzyna Michalak, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015