niedziela, 26 kwietnia 2015

"Nie lubię dzieci!", czyli moje swobodne refleksje o..

źródło zdjęcia
Śniło mi się coś bardzo złego i jednocześnie absurdalnego, co sprawiało, że miałam pewność, że to sen i tym się uspokajałam w trakcie jego trwania. Później się okazało, że to jednak nie sen i naprawdę zła literatura zatacza coraz szersze kręgi.. Jakkolwiek zawsze mnie cieszyło, gdy ktoś czytał nawet romansidła, tak czytelnicy Katarzyny Michalak zaczynają mnie autentycznie przerażać.

I nie, nie chodzi o to, że Katarzyna Michalak nie potrafi pisać, że traktuje karykaturalnie zarówno język polski, jak i zasady pisowni. Pal licho to wszystko! Chodzi o to, że Katarzyna Michalak propaguje krzywdzące stereotypy i pokazuje jakiś absurdalny świat, który z rzeczywistością, rzekomo odwzorowywaną w jej książkach nie ma nic wspólnego. A jej czytelniczki uważają, że to takie prawdziwe, takie życiowe! Przerażenie w oczach..

Nie oddam dzieci! to kolejny tytuł, który wpisuje się w nurt omówiony powyżej. Otóż pozornie mamy tutaj kolejną łzawą i rzewną historię, której celem jest:
a) wywołanie wzruszenia i prawdziwych łez
b) pouczenie debili prowadzących samochód po środkach odurzających, że są debilami

Zanim omówię dokładnie podpunkt a) chciałabym, żeby nie pozostawiało żadnych wątpliwości, że odnośnie podpunktu b) podajemy sobie z autorką zgodnie dłonie. Absolutnie zgadzam się i popieram z całego serca!

Wracając jednakże do a) - czy to naprawdę musiało być przedstawione w tak szmatławej formie, że nawet "Fakt" by tego nie opublikował? Tak, rozpacz chwyta, że opublikowało WL. Spuśćmy na to zasłonę milczenia (z zażenowania).

Poniżej podaję szczegółowe wyjaśnienie dlaczego Nie oddam dzieci! jest złą książką. Ponieważ przedstawię dokładnie jej treść proszę nie czytać, jeżeli chcecie najpierw samodzielnie ją poznać. Jeżeli jednak nie chcecie poznać tego "dzieła", a chcecie zrozumieć dlaczego to zło w najczystszej postaci (aczkolwiek kłóciłabym się, czy trylogia kwiatowa nie jest większym złem) zapraszam do lektury!

Osią fabularną są wydarzenia po wypadku, w którym zginęła żona i trzyletni synek powszechnie znanego i lubianego chirurga Michała Sokołowskiego. Przy życiu zostaje jedynie niedonoszone przez zmarłą dziecko, które ratownicy cudem ratują wykonując na martwej kobiecie natychmiastową cesarkę. Przemilczę na ile takie wydarzenie jest realne, załóżmy, że takie cuda się zdarzają.

A zatem przy życiu zostaje nowo narodzony Staś, a w domu czeka na rodziców jeszcze dwójka starszych dzieci. Michał, jak łatwo się domyślić, popada jednak w rozpacz, ma sobie za złe, że nie zajmował się rodziną jak powinien, zarzuca sobie i światu mnóstwo błędów i oczywiście czuje się winny. I konsekwentnie do tego poczucia winy robi dokładnie to samo: zaniedbuje pozostałe przy życiu dzieci, oddaje się rozkoszy rozpaczania po zmarłej żonie, zalewając smutki, jak to w Polskie tradycji szlacheckiej bywa, wódką. W domu przez kolejne tygodnie zaczyna panować chaos, nieład (brud i smród kolokwialnie rzecz ujmując), oraz uciążliwy i nieustanny płacz niemowlęcia.

W każdej, normalnej rzeczywistości, istnieje taka komórka społeczna jak rodzina. Rodzina, która próbuje pomóc, wspiera podczas tego trudnego okresu żałoby, pomaga w zajmowaniu się dziećmi itd. Rodzina Michała Sokołowskiego, ponieważ wykreowała ją Katarzyna Michalak, nie reaguje jak te, znane nam z rzeczywistości. W reakcjach zarówno rodziców zmarłej żony, jak i rodziców samego Michała możemy odnotować: najpierw wściekłość, bo Michała do domu podwiozła stażystka, co jest oczywistym dowodem na to, że facet się kurwi (pardą, ale to cytat), potem wyrzucanie win i przewin, zamiast wsparcia, a na koniec stwierdzenie, że skoro Michał nie może się otrząsnąć z rozpaczy to ma już depresję i powinien się leczyć. Parę dni po wypadku dodam, gwoli ścisłości.

Ponieważ Katarzyna Michalak nigdy nie przygotowuje się do tego, o czym pisze, a więc jak wspomniałam powyżej, powiela jedynie krzywdzące stereotypy, chciałabym wszystkim czytelniczkom Katarzyny Michalak wyjaśnić, co następuje:

Depresję kliniczną oczywiście można zdiagnozować także u osoby, która przeżywa żałobę, ale na pewno nie po paru dniach od zdarzenia!, a oprócz tego warto wiedzieć, że proces żałoby, przeżytej "prawidłowo" nie musi jej wywoływać, a wręcz pomaga w pogodzeniu się ze stratą.

Żałoba po śmierci ukochanej osoby, bez diagnozowania o depresji i innych powikłaniach może trwać do rok czasu. Powtórzę: rok czasu = dwanaście miesięcy. Gdy żałoba trwa dłużej, powoduje coraz więcej niepojących zachowań, można mówić o jej powikłaniach i być może depresji.

Dziękuję za uwagę.

Podsumowując ten fragment:
- Katarzyna Michalak kreuje postać, która kocha swoją rodzinę, ale ją zaniedbuje, po śmierci żony i synka nadal kocha i zaniedbuje, tylko teraz ma na to usprawiedliwienie: rozpacz
- Katarzyna Michalak kreuje rzeczywistość, w której żałoba, stan naturalny po śmierci ukochanej osoby, klasyfikuje się do leczenia psychiatrycznego
- Katarzyna Michalak kreuje rzeczywistość, w której najbliższa rodzina zostawia zrozpaczonego nie tylko samemu sobie, ale jeszcze dorzuca mu powody do dodatkowej rozpaczy

Jednakże to dopiero część tej historii.

Zatem Michał został sam z trójką nieletnich dzieci. Rodzina, która się na nim najpierw wyżyła niby nieśmiało próbuje jednak gdzieś tam okazać chęć pomocy, ale to jakaś sugestia narratora, bo w fabule to przeoczyłam (ale szczerze mówiąc przeoczyłam też, że umierająca Marta niby starała się, żyć jak najdłużej, żeby dzieciątko ratować, podczas gdy w opisie jej śmierci niczego takiego nie ma, ale potem narrator chętnie nam to dopowiada). Michał ma kilka dodatkowych problemów, oprócz pozostania samotnym i nieszczęśliwym ojcem. Pierwszym jest to, że wokół jego domu roi się od dziennikarzy, wietrzących za sensacją, kolejnym, pojawienie się napalonej (to też cytat) opiekunki do dzieci, której ambicją jest zostanie drugą panią Sokołowską. Ponieważ subtelność jest jej kompletnie obca robi to w jedyny znany sobie sposób, a więc demonstrując swój potężny biust w coraz obciślejszych bluzkach.

(Przepraszam, muszę: owdowiały chirurg, na którego czyhają hieny dziennikarskie i napalona dziewoja! czyż to nie idealny tytuł do "Faktu"?)

Oprócz tych dwóch wymienionych jest także ten najistotniejszy: morderca jego rodziny, którego Michał nomen omen uratował nie wiedząc jeszcze kogo zabił jego pacjent, a którego później sam chciał zabić wiedziony żądzą zemsty, "popełnia" samobójstwo w więziennym szpitalu. Michał jest więc teraz podejrzanym, choć prokuratura skwapliwie przyjęła wersje z samobójstwem. Jednakże prokuratura prokuraturą, ale opinia społeczeństwa wszak bardziej się liczy. I tak oto z dnia na dzień szanowany i lubiany chirurg bardzo szybko staje się publicznie napiętnowany, sprowadzony do pozycji nic nie wartego pijaczka, który na dodatek niedługo po śmierci żony zabrał się za obmacywanie innej kobiety. Bo taką opinię wystawia mu wyrzucona z dnia na dzień napalona opiekunka.

Podsumowując ten fragment:

-Katarzyna Michalak kreuje rzeczywistość, w której znany lokalnie chirurg jest postacią wywołującą zainteresowanie ogólnokrajowej prasy i telewizji
- I w tej rzeczywistości ten znany i lubiany chirurg, któremu tyle osób zawdzięcza tak wiele, skwapliwie zostaje napiętnowany przez sąsiadów, szybko zrzucony z piedestału i prędko oceniony jako ten zły, zły, najgorszy, choć jeszcze tutaj nikt dotąd nie zapytał, jak się mają dzieci

A właśnie. Dzieci.
Jak wiadomo Katarzyna Michalak kultywuje rozmnażanie niczym jakieś bóstwo. Dzieci to dobro i w ogóle, rozmnażajcie się. Gdy zatem czytamy jak te dzieci są traktowane przez owdowiałego ojca, wydaje się nam, że to niemożliwe, żeby taką rzeczywistość wykreowała ta wspaniała i ciepła autorka. A jednak proszę państwa, oto fakty z jej najnowszej powieści:

- Michał kompletnie zapomina o tym, że ma jeszcze jedno dziecko, to cudem uratowane z wypadku:

 – Tatusiu, a ten dzidziuś? On też zginął? – Przeniosła spojrzenie na ojca.
Boże, dziecko! Zapomniał o dziecku, które udało się ratownikom ocalić!


- wyżywa się na dzieciach

Chciał chwycić dziecko za ramiona i potrząsać nim, aż by umilkło. Choćby miała odpaść mu główka! Choćby miał je zabić! Ale był jeszcze na tyle przytomny, że zamiast tego zacisnął palce na łóżeczku i... trzymał. Z całych sił trzymał, aż knykcie stały się kredowo białe.
– Zamknij się!!! – ryknął nagle na całe gardło. – Zamknij się, słyszysz?!
Dziecko zakrztusiło się łzami i umilkło. Michał za plecami usłyszał cichy jęk. Odwrócił się gwałtownie.
W drzwiach sypialni stał Zbynio, wpatrzony w ojca obłąkanymi ze strachu oczami. Spodnie od piżamki nagle mu zwilgotniały, a wokół nóżki zaczęła rosnąć kałuża moczu. Maja stała tuż za bratem, blada jak ściana, i...również patrzyła na ojca
.

- okrutnie okłamuje

– Tatusiu... – usłyszał szept Zbynia. Posłał dziecku zmęczone spojrzenie. – Kiedy wróci mama?
Nie. To było nie do zniesienia.
– Jutro – rzucił przez zaciśnięte zęby, przeszedł do salonu, wyciągnął z barku butelkę wódki, nalał pół szklanki i wypił do dna jednym haustem.


- wreszcie zaniedbuje je do tego stopnia, że nie zauważa ani tego, że głodują, że sześcioletni synek nie radzi sobie z emocjami, ani tego, że dzieci żyją w ogromnym strachu, że rodzina zostanie rozbita przez jego zachowanie.

Powyżej opisane sytuacje dotyczą trójki dzieci: trzynastoletniej Mai, sześcioletniego Zbynia i noworodka, Stasia. Dzieci, które z dnia na dzień straciły matkę i brata, a kochający tatuś zafundował im prawdziwą jazdę bez trzymanki.


Nie wiem dlaczego ta książka w mojej głowie funkcjonowała jako Nie lubię dzieci!, chociaż tytuł mówi o ich nie oddawaniu. To tytułowe "nie oddam", jak można się łatwo domyślić, wiąże się z tym, że pewnego pięknego dnia zły świat, a dokładnie zła siostra zmarłej żony, chce odebrać zrozpaczonemu ojcu dzieci.

Pewnie myślisz, drogi czytelniku, został przeprowadzony wywiad środowiskowy, w domu zawitała opieka społeczna, ojciec został poddany wnikliwej obserwacji, stąd cały dramat z odbieraniem dzieci! Cóż, poprawka, to jest świat wykreowany przez Katarzynę Michalak! Nie ma żadnego wywiadu środowiskowego, żadnych odwiedzin opieki społecznej, żadnych badań. Rodzina postanawia odebrać ojcu dzieci, bo tak, bo on sobie nie radzi, bo jest w depresji, a oczywiście sąd taki pozew naturalnie rozpatruje, bez żadnych dowodów, badań i orzeczeń specjalistów.

Nie chcę udawać, że znam się na prawie rodzinnym, ale nawet laikowi coś tu bardzo, ale to bardzo zgrzyta.

Idąc jednak dalej, czytając jak Michał traktuje swoje dzieci, jak nie potrafi być dla nich nie tylko dorosłym opiekunem, ale nawet nie potrafi kochać swoich dzieci na tyle, by im pomóc w rozpaczliwej sytuacji, zaczynamy odnosić wrażenie, że taki ojciec chętnie pozbędzie się ciężaru i pozwoli, by dziećmi zajęła się rodzina żony. Nie, jednak Michał nie może oddać dzieci! Dlaczego? Bo wkroczyła siła wyższa, a dokładniej, zmarła żona objawiła się mężowi i zakazała oddawać dzieci.

Podsumujmy: Michał ma dość własnych dzieci, źle je traktuje, nie dba o nie, ale przyrzeka zmarłej żonie, że na pewno ich nie odda. Czy muszę mówić, że cała rozprawa sądowa zajęła autorce kilka stron? Bo chyba oczywiste jest, że Michał nie odda dzieci, prawda?

Całą resztę przemilczę..

Chciałabym tylko usłyszeć odpowiedź od (dorosłych dodam) czytelniczek Katarzyny Michalak, co w tej powieści, oprócz wypadku i żałoby, jest takie życiowe i prawdziwe?



Nie oddam dzieci!, Katarzyna Michalak, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015
Czytaj więcej

sobota, 11 kwietnia 2015

Żyć innym życiem. "5 sekund do Io" Małgorzaty Wardy

  Temat strzelanin w szkołach jest w ostatnich latach mocno aktualny. Bolesne jest to, jak często się zdarzają, bolesne są ich skutki i najtrudniejsze jest prześledzenie tego wszystkiego, co je poprzedzało.  Mnóstwo pytań, na które odpowiedzi ciągle przynależą do sfery domysłów.

Strzelanina w szkole jest punktem wyjścia do wydarzeń w powieści Małgorzaty Wardy. Jest także punktem zapalnym i właściwie to ona dzieli życie Miki na przed i na po. Przed podjęciem decyzji o współpracy z policją, by pomóc w poszukiwaniach nastoletnich graczy pochłoniętych rzeczywistością nowoczesnej gry w technologi Work a Dream i po podjęciu tej decyzji, która zmieniła wszystko.



Dwa światy

  W pierwszym z nich Mika Landowska przeżywa trudne chwile. W tak młodym wieku życie doświadczyło ją wystarczająco boleśnie: straciła obydwoje rodziców, została rozdzielona z siostrą, w rodzinach zastępczych nie ułożyło się. Teraz życie zaserwowało jej kolejną trudność, jaką jest szkolna strzelanina. To wystarczająco dość jak na jedną dorosłą osobę, dla młodej osoby to krok nad przepaścią tłumionych emocji. A Mika w tym jest właśnie perfekcyjna, w tłumieniu swoich emocji.
 
W drugim ze światów, wykreowanym na potrzeby gry komputerowej, w której de facto "pracuje" jako swoisty szpieg, tak idealnie odwzorowującej rzeczywistość, że można pomylić je ze sobą, Mika ma szansę poznać kogoś nowego, zaprzyjaźnić się, przynależeć do jakiejś grupy. Nareszcie żyć innym życiem. Może nawet zapomnieć, po co tak naprawdę dołączyła do graczy?


Cienka granica

  Powoli staje się jasne, że rzeczywistość odtworzona w grze niesie ze sobą spore niebezpieczeństwo. Gra wyraźnie ma wpływ zarówno na sferę psychiczną, jak i fizyczną graczy. Mika odkrywa kolejno coraz więcej faktów związanych zarówno z samą specyfiką gry, jak i z jej własnym życiem, tym realnym, tym porzucanym na rzecz przebywania na księżycu Jowisza, Io. Bo jak się okazuje, informacje jakie jej przekazano odnośnie misji na Io są rozbieżne z rzeczywistością, a czynnik motywacyjny, który miał Mikę zachęcić do współpracy, okazał się być kłamstwem.

 Jednak mimo swojej zdolności do obserwacji i odsłaniania kolejnych machinacji twórców gry, Mika nie dostrzega, jak cienka jest granica pomiędzy grą a uzależnieniem od niej, pomiędzy jej odczuciami odnośnie rzeczywistości za oknem i tej wykreowanej w grze. Gdy do tego dochodzą tak liczne tęsknoty, jakie odczuwa dziewczyna, łatwo wpaść w potrzask, który wykreował ktoś nieco sprytniejszy..


Tego się nie robi czytelnikowi

  O tym, że 5 sekund do Io to pierwsza część zapowiadanego cyklu dowiedziałam się za późno. Za późno, bo już skończyłam czytać powieść z ogromnym poczuciem, że coś jest nie tak. Że to niemożliwe, by autorka w taki właśnie sposób zamknęła fabułę, z jednym wielkim znakiem zapytania i odczuciem, że to nie mogło się tak skończyć! Podążając tym tropem odkryłam tę pułapkę, w jaką wpadłam wbrew własnej woli i cóż.. stało się, zaangażowałam się i chcę znać dalsze losy Miki.

 Prosty sposób na wiernego czytelnika: wypuścić pierwszy tom cyklu i kazać czekać.
Cóż. To czekam. Niecierpliwie.



5 sekund do Io, Małgorzata Warda, Media Rodzina, Poznań 2015

Czytaj więcej

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Zjadliwa Masłowska, czyli "Więcej niż możesz zjeść"

Tysiąc pięćset porad jak pozbyć się cellulitu.
Sto zasad poprawnego współżycia w społeczeństwie.
Zestaw porad jak być najlepszym kochankiem/kochanką, kurs asertywności gratis.
No i jeszcze schudnij z najlepszą trenerką fitness (danego sezonu).
Milion przepisów na danie z talerza.
A.. !
W przygotowaniu: przepis na fenomenalne życie.


Przepis. Na. Nie.

Masłowska ironizuje z wszystkich tego typu poradników swoimi felietonami, dając czytelnikom coś zupełnie innego, właściwie, coś kompletnie zbędnego i z czego nie wydobędziecie żadnej praktycznej korzyści. Za to znajdziecie niewątpliwie przyjemność czytelniczą, o tyle o ile nie traktujecie wszystkiego w życiu skrajnie poważnie. Droga środka we wszystkich aspektach życia jest wielce wskazana (sarknęła maksymalistka).

Wbrew tytułowi Więcej niż możesz zjeść nie zawiera przepisów kulinarnych, a właściwie coś w rodzaju antyprzepisów. O tym, jak nie, a nie, jak tak, a właściwie to wszystko jedno, byle było miło.
Czy jakoś tak.
Zestaw odpowiednich narzędzi, składników oraz osób znajdziecie pod ręką, bo reszty i tak nie będzie w sklepach.


Metafizyczna teoria obrażonego jedzenia

Rzecz oczywista nawet paramówienie o jedzeniu prowokuje ten temat i doprowadza do wątku nieco unikanego, ale jednak popularnego: żywienie. Bez niego nie da się wszak żyć, nawet gdy najpodlejsze. A polskie tradycje związane z jedzeniem i wstrzymywaniem się od niego wiążą się z dużą ilością tłuszczu i przesady. Pociesznie przy tym czyta się na przykład o nakładaniu porcji lodów w Ameryce, które są tak obfite, że nawet polskie tradycje obżarstwa świątecznego mogą się przy tym schować. Nie masz to jak żywienie na pocieszenie i przepis na kilka podbródków (poradnik "Jak zlikwidować podwójny podbródek" już w sprzedaży!).

Felietony Masłowskiej choć zjadliwe, prześmiewcze, zbierają też doświadczenia naszej codzienności w zbitą masę zjadliwej (samo) krytyki. To zbiór różnorodnych obserwacji, wspomnień, zestawień kulturowych związanych z odwiedzanym (nawiedzanym?) właśnie krajem, miastem, a przy okazji wstawki okołojedzeniowe. Bo nie porady kulinarne przecież. Choć dla chcącego nic trudnego i pewnie takie wyłowi na swoje potrzeby. Moim ulubionym jest przepis na wieczór z nieważną książką i na kakao na sucho. Mniam.


Uśmiechając się pod nosem

Czytanie tych felietonów wywoła zapewne różnorodne odczucia. Na przykład oburzenia, bo nikt się do mięsnej hipokryzji nie przyzna, albo przyzna, ale stwierdzi, że no nie przesadzajmy tak?, albo rozbawienia i poszukiwań poradnika żywienia rezolutnych dziewczynek (Polskie Wydawnictwa Spożywcze, 2013). Obrażeni pewnie też się znajdą, a jakże, ale każdy podejrzewam i tak będzie się uśmiechać pod nosem. A potem nie przyzna się do tego publicznie.

Absolutnie się nie przyznam, że mi się podobało. Obraziłam się, sparskałam ze śmiechu i zjadłam ze wstydu. Na pocieszenie oczywiście. 







Każdy, kto zna Zwierciadło miał okazję poznać choć częściowo tę dwuletnią przygodę Masłowskiej z felietonami publikowanymi w miesięczniku. Ze mną zaś jest tak, że gazet ani magazynów nie czytuję, niezależnie od ich częstotliwości pojawiania się w kioskach, ani niezależnie od rodzaju, nazewnictwa, opcji politycznej i zalewu wszelkiego rodzaju porad na orgazm wielokrotny. Zebranie felietonów w jedną, książkową całość uznaję zatem za rzecz ze wszech miar chwalebną i przydatną podobnym do mnie nieczytelnikom prasy. A poza tym warto poznać to skrywane oblicze Masłowskiej, kobiety, która też czasem trochę je. Jedzenie oczywiście.


Ilustracje bardzo adekwatne popełnił Maciej Sieńczyk.


Więcej niż możesz zjeść, Dorota Masłowska, Noir Sur Blanc, Kraków 2015


Czytaj więcej
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Autorzy

A.S.Byatt Adam Bahdaj Adriana Szymańska Agata Tuszyńska Agatha Christie Agnieszka Jucewicz Agnieszka Topornicka Agnieszka Wolny-Hamkało Alan Bradley Albert Camus Aldona Bognar Alice Hoffman Alice Munro Alice Walker Alona Kimchi Andrew Mayne; tajemnica Andrzej Dybczak Andrzej Markowski Andrzej Stasiuk Ann Patchett Anna Fryczkowska Anna Janko Anna Kamińska Anna Klejznerowicz Anne Applebaum Anne B. Ragde Anton Czechow Antoni Libera Asa Larsson Augusten Burroughs Ayad Akhtar Barbara Kosmowska Bob Woodward Boel Westin Borys Pasternak Bruno Schulz Carl Bernstein Carol Rifka Brunt Carolyn Jess- Cooke Charlotte Rogan Christopher Wilson Colette Dariusz Kortko David Nicholls Diane Chamberlain Dmitrij Bogosławski Dorota Masłowska Edgar Laurence Doctorow Eduardo Mendoza Egon Erwin Kisch Eleanor Catton Elif Shafak Elżbieta Cherezińska Emma Larkin Eshkol Nevo Ewa Formella Ewa Lach Francis Scott Fitzgerald Frank Herbert Franz Kafka Gabriel Garcia Marquez Gaja Grzegorzewska Greg Marinovich Grzegorz Sroczyński Guillaume Musso Gunnar Brandell Haruki Murakami Henry James Hermann Hesse Hiromi Kawakami Honore de Balzac Ignacy Karpowicz Igor Ostachowicz Ilona Maria Hilliges Ireneusz Iredyński Iris Murdoch Irvin Yalom Isaac Bashevis Singer Ivy Compton - Burnett Jacek Dehnel Jakub Ćwiek Jan Balabán Jan Miodek Jan Parandowski Jerome K. Jerome Jerzy Bralczyk Jerzy Krzysztoń Jerzy Pilch Jerzy Sosnowski Jerzy Stypułkowski Jerzy Szczygieł Joanna Bator Joanna Fabicka Joanna Jagiełło Joanna Łańcucka Joanna Marat Joanna Olczak - Ronikier Joanna Olech Joanna Sałyga Joanna Siedlecka Joanne K. Rowling Joao Silva Jodi Picoult John Flanagan John Green John Irving John R.R. Tolkien Jonathan Carroll Jonathan Safran Foer Joseph Conrad Joyce Carol Oates Judyta Watoła Juliusz Słowacki Jun'ichirō Tanizaki Karl Ove Knausgård Katarzyna Boni Katarzyna Grochola Katarzyna Michalak Katarzyna Pisarzewska Kawabata Yasunari Kazuo Ishiguro Kelle Hampton Ken Kesey Kornel Makuszyński Krystian Głuszko Kurt Vonnnegut Larry McMurtry Lars Saabye Christensen Lauren DeStefano Lauren Oliver Lew Tołstoj Lisa See Liza Klaussmann Maciej Wasielewski Maciej Wojtyszko Magda Szabo Magdalena Tulli Maggie O'Farrel Majgull Axelsson Małgorzata Gutowska - Adamczyk Małgorzata Musierowicz Małgorzata Niemczyńska Małgorzata Warda Marcin Michalski Marcin Szczygielski Marcin Wroński Marek Harny Marek Hłasko Maria Ulatowska Marika Cobbold Mariusz Szczygieł Mariusz Ziomecki Mark Haddon Marta Kisiel Mathias Malzieu Mats Strandberg Matthew Quick Melchior Wańkowicz Michaił Bułhakow Milan Kundera Mira Michałowska (Maria Zientarowa) Natalia Rolleczek Nicholas Evans Olga Tokarczuk Olgierd Świerzewski Oriana Fallaci Patti Smith Paulina Wilk Paullina Simons Pavol Rankov Pierre Lemaitre Piotr Adamczyk Rafał Kosik Richard Lourie Rosamund Lupton Roy Jacobsen Ryszard Kapuściński Sabina Czupryńska Sara Bergmark Elfgren Sarah Lotz Serhij Żadan Siergiej Łukjanienko Sławomir Mrożek Stanisław Dygat Stanisław Ignacy Witkiewicz Stanisław Lem Sue Monk Kidd Suzanne Collins Sylvia Plath Szczepan Twardoch Tadeusz Konwicki Terry Pratchett Tomasz Lem Tore Renberg Tove Jansson Trygve Gulbranssen Umberto Eco Vanessa Diffenbaugh Virginia C. Andrews Vladimir Nabokov Wiech William Shakespeare William Styron Wioletta Grzegorzewska Wit Szostak Witold Gombrowicz Wladimir Sorokin Wojciech Tochman Zofia Chądzyńska Zofia Lorentz Zofia Posmysz

Popularne posty

O mnie

Moje zdjęcie
Nie lubię kawy na wynos: zawsze się oparzę i obleję. Maniakalnie oglądam "Ranczo" i jeszcze "Brzydulę".Uwielbiam zimę. I wiosnę. I jesień. I deszcz. Lubię ludzi. Kocham zwierzęta. Czytam, więc wmawiam sobie, że myślę.