Żyje się (i umiera)
tylko dzięki małym epizodom.
Dwa lata temu 15 sierpnia był innym dniem. Dotąd ten termin nie miał dla mnie większego znaczenia, a w 2013 zapisał się na stałe do mojego prywatnego kalendarza ważnych wydarzeń. Zmarł Sławomir Mrożek i odebrałam tę śmierć mocno osobiście. A przecież to nie chodzi tylko o to, że zmarł pisarz, którego twórczość, sarkazm i poczucie ironii ceniłam wysoko, ale co tu dużo kryć, zamknęła się pewna epoka dla polskiej literatury współczesnej.
Z perspektywy wielu spojrzeń
Czytaj więcej
Muszą być małe; jeżeli
są duże – nie są epizodami.
Dzięki przerwom,
pauzom, szczelinom…
Sławomir Mrożek
Dwa lata temu 15 sierpnia był innym dniem. Dotąd ten termin nie miał dla mnie większego znaczenia, a w 2013 zapisał się na stałe do mojego prywatnego kalendarza ważnych wydarzeń. Zmarł Sławomir Mrożek i odebrałam tę śmierć mocno osobiście. A przecież to nie chodzi tylko o to, że zmarł pisarz, którego twórczość, sarkazm i poczucie ironii ceniłam wysoko, ale co tu dużo kryć, zamknęła się pewna epoka dla polskiej literatury współczesnej.
Nie pociesza fakt, że zostało po nim dużo utworów, szczególnie
ich obfitej ilości, gdy w pewnym momencie podjął decyzję o publikacji także
dotąd ukrywanych przed światem dzienników i listów. To właśnie wówczas w świat
poszły opasłe tomiszcza jego dzienników i zbiory korespondencji, które
Małgorzata Niemczyńska nazwała ładnie „striptizem neurotyka”. Jednakże, jak
każdy badacz, miała prawo do pomyłki. Bo
choć Mrożek odsłonił tak wiele, nadal pozostał postacią tajemniczą i niejednoznaczną.
I już dziś polemizowałabym mocno z określeniem „neurotyk”.
Z perspektywy wielu spojrzeń
W psychologii społecznej to zjawisko wywołuje najwięcej
zainteresowania. Obserwowanie jednego zdarzenia może mieć tyle relacji ilu
widzów. To niesamowite, jak różnie odbieramy rzeczywistość. Zdawałoby się
jednak, że w przypadku człowieka to wygląda trochę inaczej. Jakkolwiek jesteśmy
różnymi osobami w środowisku zawodowym, a innymi w środowisku przyjaciół i
rodziny, tak pewne cechy konstytuujące nasz charakter zdają się pozostawać
niezmienne. W przypadku Sławomira Mrożka
relacje o jego osobowości zdają się opowiadać każdorazowo o zupełnie innej
osobie. Zgodność jest jednak tylko w kwestii milczenia, a i to nie zawsze!
Tak w skrócie można powiedzieć o zbiorze wspomnień o Sławomirze
Mrożku „Mrożek w odsłonach. 39 opowieści z różnych miejsc i czasów”. Zgodnie z tytułem
zawarto w nim wspomnienia osób, które znały Mrożka bliżej lub tylko przelotnie,
spędziły z nim jakiś czas, lub tylko miały okazję do kilku rozmów, mogły pochwalić
się przynależnością do kręgu jego najbliższych znajomych lub krótką szkolną
znajomością. Są to historie o tym, jakim Sławomir Mrożek się wydawał, bo
doprawdy, chyba nikomu jednak nie udało się przeniknąć tak zupełnie przez
zaporę milczenia…
Trzydzieści dziewięć
opowieści
Nie umiem opowiadać o tej książce obiektywnie, bo wydarzyła
mi się ona jak prezent od losu. Mrożka wielbię i czczę i choć
(niewątpliwie i zapewne) mogę się tylko domyślać, jak trudnym był człowiekiem w
codziennym pożyciu, tak jednak oddałabym
wiele, by spędzić z nim, choć trochę czasu na milczeniu. Dlatego gdy wracam
do zbioru opracowanego przez Magdalenę Miecznicką, mogę się tylko uśmiechać i ciągle
cieszyć, że powstał. Nawet teraz, gdy zaglądam do książki podczas pisania, na
zmianę, wzruszam się i uśmiecham.
A konstruktywny opis? Otóż i on! „ Mrożek w odsłonach”
składa się zgodnie z podtytułem z 39 opowieści różnych osób wspominających
postać autora „Tanga”, opowieści ułożonych chronologicznie, w których można
znaleźć historie z lat szkolnych, pierwszych wprawek w rysowaniu i pisaniu,
wydawania pierwszych utworów, wreszcie, okresów z emigracji i częstych zmian
miejsc zamieszkania.
Pojawia się tym bogactwie wspomnienie o Mrożku skąpcu i milczku, który nie znosił rozmów o niczym, a na
standardowe powitania zdarzało mu się reagować irytująco i wyjmować karteczki z
gotowymi odpowiedziami. O Mrożku mistrzu ironii, małych epizodów i suspensu.
O twórcy na wskroś samokrytycznym, który doskonale rozumiał, czego brakuje w
jego twórczości. O żartownisiu, o trudnym rozmówcy, o ciepłym człowieku, o
chudym kiepsko ubranym mężczyźnie o dość przeciętnej urodzie, o przystojnym
mężczyźnie. O niedźwiedziu, którego obłaskawiła druga żona, o człowieku, który
zawsze w sobie nosił iskrę bożą.
O człowieku pełnym sprzeczności, którego trudno jest
zapomnieć.
Piękny zbiór, piękny
hołd
A to przecież nadal to nie wszystko. Wspomnienia są tutaj
najważniejsze, ale trudno nie odnotować ich oprawy. Zdjęcia, rysunki Mrożka,
oraz krótkie biogramy wspominających podkreślają walory tej pozycji. I przygotowanie!
To nie jest książka wydana w pospiechu na miesiąc po śmierci kogoś znanego,
pełna błędów merytorycznych. To jest dobrze przygotowana, nietuzinkowa
biografia spisana ze wspomnień, którym poświęcono czas na spotkania, rozmowy,
oraz niezbędne szlify, których wymaga rzetelność wydania.
Cóż mogę powiedzieć więcej? „Czytajcie Mrożka”? Nie,
czytajcie to, co sprawia wam przyjemność. Ale do tego zbioru zajrzyjcie kiedyś.
Poznacie przez pryzmat wspomnień wielu osób, kogoś nieprzeniknionego,
wrażliwego, mądrego i z naprawdę niezwykłym poczuciem humoru. I może wtedy
będziecie chcieli poznać też jego twórczość?
"Mrożek
w odsłonach. 39 opowieści z różnych miejsc i czasów", opracowanie
tekstu Magdalena Miecznicka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014