Obawiam się, że moje literackie przerywniki to albo kryminały, albo książki dla młodzieży. Ostatnio padło na kryminał i Ofiarę, bowiem byłam ciekawa dalszych powieści Pierre'a Lemaitre, szczególnie po naprawdę dobrej Alex, poznanej w styczniu, która jak się okazało, była drugim tomem trylogii o inspektorze Verhoevenie. Pech, że ciągle nie ma przetłumaczonego pierwszego tomu trylogii, a tu już Muza wypuściła tom trzeci, przemilczając póki co, sprawę pierwszego. Swoją drogą, znając moje przypadkowe, niechronologiczne czytanie serii kryminalnych, pewnie i tak by się skończyło na tym, że zaczęłabym od środka, co najmniej. Tu jest to o tyle mało przeszkadzające w lekturze dalszych części, że spaja je ze sobą jedynie postać głównego bohatera, a narracja jest tak prowadzona, że nie odczuwa się braku informacji z tomów poprzednich.
Francuski pisarz stworzył postać naprawdę nietuzinkową w porównaniu z całą paletą osobowości inspektorów/detektywów znanych skądinąd. Camille Verhoeven z samego opisu jest wyjątkowy, bowiem ma zaledwie nieco ponad metr czterdzieści wzrostu. Oprócz niewysokiej sylwetki, pozostałości po nałogu matki, Verhoeven wyróżnia się też zdolnością do rysowania, którym plastycznie oddaje rysy znanych sobie ludzi, oraz przeszłością - cztery lata temu jego żona została zamordowana, czego Camille do dziś nie może przeboleć, ani darować sobie tego, że jej nie uchronił przed takim losem. Ofiara zaczyna się w momencie, gdy wydawałoby się, życie Verhoevena ulega odmianie. Pojawiła się w jego życiu kobieta, Anne, jego relacje z nią są coraz bliższe, jest do niej coraz bardziej przywiązany i zaczyna się czuć nieco inaczej. Nie na tyle jednak, by o swoim związku opowiedzieć chociażby najbliższym kolegom z pracy. Ale tak, życie wydaje się, że nabrało innej jakości. Zanim inspektor zacznie w pełni cieszyć się swoim związkiem, Anne, jego partnerka, zostanie skatowana podczas napadu na sklep jubilerski. Demony przeszłości zostają wyzwolone w tym jednym momencie, a Verhoeven rozpoczyna walkę o życie Anne, nieszczęsnej ofiary napadu rabunkowego, ofiary, która widziała zdecydowanie zbyt wiele, toteż napastnik będzie próbował ją wykończyć. W toku śledztwa pojawiają się jednak coraz dziwniejsze fakty, które zaczynają wzbudzać pytanie, o to, kto w tej powieści jest tak naprawdę ofiarą.
Zawodowa intuicja to właściwie największy talent głównego bohatera Ofiary. Inspektor nie zawsze zachowuje się racjonalnie, nie zawsze sam rozumie, czemu podejmuje pewne, być może późniejszymi konsekwencjami kończące jego karierę, decyzje, ale niezłomnie podąża tropem, jaki podpowiada mu instynkt. A jednak nawet ten naprawdę niezwykle wypracowany latami doświadczeń instynkt zawiedzie go w bardzo ważnej sprawie i temu Verhoeven w żaden sposób nie mógł zapobiec. To dodaje całej historii waloru nie do przecenienia, pokazuje autentyczność walki o życie, nie ma cudownych zbiegów okoliczności, a odchylenia od normy są dla inspektora jedynie świadectwem tego, że coś ważnego musiał przeoczyć. I że wszystko, póki nie dotyczy jego uczuć, można objąć rozumem.
Pierre Lemaitre ma ciekaw styl konstruowania fabuły. Wzbudza zaufanie czytelnika podczas lektury pierwszych stron, pozwala na własną interpretację wydarzeń, pozostawia samodzielnej ocenie, kto jest po tej dobrej stronie, a kto po złej. I po kilkudziesięciu stronach odwraca wszystko do góry nogami. Drwi z założeń, kpi sobie jawnie z oceny. Zaskakuje w sposób niemożliwy do przewidzenia, bo wydaje się, że uwzględniło się wszystkie zmienne. A na koniec daje dodatkowego pstryczka w nos. Jak dla mnie to idealne składowe dobrego kryminału. Jest dobra zagadka kryminalna, są dziwne, niejednoznaczne poszlaki, choć łatwo wyciągnąć zdawałoby się jednoznaczne wskazówki, a potem okazuje się, że żaden z nas Sherlock, bo przegapiliśmy masę detali! Inna sprawa, że autor też nie od razu odsłania wszystkie karty, ale w końcu nie chodzi o to, żeby w połowie książki znać jej zakończenie. Podoba mi się, jak Lemaitre wciąga swoją historią, nie pozwala odłożyć książki, w zasadzie prowokuje do tego, że czyta się ją w przeciągu paru godzin, tak dobrze konstruuje jej fabułę. W moim odczuciu to idealny przerywnik na złapanie oddechu między cięższymi emocjonalnie lekturami.
Ofiara, Pierre Lemaitre (tłum. Joanna Polachowska), MUZA SA, Warszawa 2014
Francuski pisarz stworzył postać naprawdę nietuzinkową w porównaniu z całą paletą osobowości inspektorów/detektywów znanych skądinąd. Camille Verhoeven z samego opisu jest wyjątkowy, bowiem ma zaledwie nieco ponad metr czterdzieści wzrostu. Oprócz niewysokiej sylwetki, pozostałości po nałogu matki, Verhoeven wyróżnia się też zdolnością do rysowania, którym plastycznie oddaje rysy znanych sobie ludzi, oraz przeszłością - cztery lata temu jego żona została zamordowana, czego Camille do dziś nie może przeboleć, ani darować sobie tego, że jej nie uchronił przed takim losem. Ofiara zaczyna się w momencie, gdy wydawałoby się, życie Verhoevena ulega odmianie. Pojawiła się w jego życiu kobieta, Anne, jego relacje z nią są coraz bliższe, jest do niej coraz bardziej przywiązany i zaczyna się czuć nieco inaczej. Nie na tyle jednak, by o swoim związku opowiedzieć chociażby najbliższym kolegom z pracy. Ale tak, życie wydaje się, że nabrało innej jakości. Zanim inspektor zacznie w pełni cieszyć się swoim związkiem, Anne, jego partnerka, zostanie skatowana podczas napadu na sklep jubilerski. Demony przeszłości zostają wyzwolone w tym jednym momencie, a Verhoeven rozpoczyna walkę o życie Anne, nieszczęsnej ofiary napadu rabunkowego, ofiary, która widziała zdecydowanie zbyt wiele, toteż napastnik będzie próbował ją wykończyć. W toku śledztwa pojawiają się jednak coraz dziwniejsze fakty, które zaczynają wzbudzać pytanie, o to, kto w tej powieści jest tak naprawdę ofiarą.
Zawodowa intuicja to właściwie największy talent głównego bohatera Ofiary. Inspektor nie zawsze zachowuje się racjonalnie, nie zawsze sam rozumie, czemu podejmuje pewne, być może późniejszymi konsekwencjami kończące jego karierę, decyzje, ale niezłomnie podąża tropem, jaki podpowiada mu instynkt. A jednak nawet ten naprawdę niezwykle wypracowany latami doświadczeń instynkt zawiedzie go w bardzo ważnej sprawie i temu Verhoeven w żaden sposób nie mógł zapobiec. To dodaje całej historii waloru nie do przecenienia, pokazuje autentyczność walki o życie, nie ma cudownych zbiegów okoliczności, a odchylenia od normy są dla inspektora jedynie świadectwem tego, że coś ważnego musiał przeoczyć. I że wszystko, póki nie dotyczy jego uczuć, można objąć rozumem.
Pierre Lemaitre ma ciekaw styl konstruowania fabuły. Wzbudza zaufanie czytelnika podczas lektury pierwszych stron, pozwala na własną interpretację wydarzeń, pozostawia samodzielnej ocenie, kto jest po tej dobrej stronie, a kto po złej. I po kilkudziesięciu stronach odwraca wszystko do góry nogami. Drwi z założeń, kpi sobie jawnie z oceny. Zaskakuje w sposób niemożliwy do przewidzenia, bo wydaje się, że uwzględniło się wszystkie zmienne. A na koniec daje dodatkowego pstryczka w nos. Jak dla mnie to idealne składowe dobrego kryminału. Jest dobra zagadka kryminalna, są dziwne, niejednoznaczne poszlaki, choć łatwo wyciągnąć zdawałoby się jednoznaczne wskazówki, a potem okazuje się, że żaden z nas Sherlock, bo przegapiliśmy masę detali! Inna sprawa, że autor też nie od razu odsłania wszystkie karty, ale w końcu nie chodzi o to, żeby w połowie książki znać jej zakończenie. Podoba mi się, jak Lemaitre wciąga swoją historią, nie pozwala odłożyć książki, w zasadzie prowokuje do tego, że czyta się ją w przeciągu paru godzin, tak dobrze konstruuje jej fabułę. W moim odczuciu to idealny przerywnik na złapanie oddechu między cięższymi emocjonalnie lekturami.
Ofiara, Pierre Lemaitre (tłum. Joanna Polachowska), MUZA SA, Warszawa 2014