Skarb to przyjemna i urocza komedia omyłek, ale również niebywała okazja do obejrzenia powojennej Warszawy w trakcie jej odbudowywania, bowiem pochodzi z roku 1951. Wszędzie ruiny, zniszczone budynki, a wśród nich budowa nowych bloków, nowych mieszkań.
Ale nie to jest osią scenariusza (przynajmniej pozornie). Głównym tematem jest oczywiście tytułowy skarb, który wprowadzi sporo zamieszania. A wszystko przez to, że dwoje ludzi.. bardzo się kocha ;)
Przygoda Kubusia Detektywa, głównego bohatera książki Adama Bahdaja Uwaga! Czarny parasol! w pewien sposób ma coś wspólnego ze Skarbem, choć dzieje się prawie dwadzieścia lat później. Kubuś, który ma na swoim koncie rozwikłanie zagadki zaginionej wycieraczki, oraz porwania kury, otrzymuje kolejne zadanie - odnalezienie małej jamniczki Kreci, która zaginęła pani Szrotowej. Sprawa jest prosta i Kubuś, wraz z nieocenioną pomocą Hipci, oraz dziadka Kufla, szybko odkrywa kto stoi za zniknięciem Kreci oraz odnajduje ją zgodnie z obietnicą jeszcze przed wieczorem tego samego dnia. Dzięki temu odkryciu dwójka przyjaciół wmiesza się w znacznie grubszą i znacznie ciekawszą aferę. Zadanie było dziwne i pozornie mało skomplikowane - odnaleźć stary, czarny parasol ze srebrną rączką. Na początku wydaje się, że Kubuś wraz z Hipcią sami będą w stanie zadanie wykonać, ale okazuje się, że coraz więcej osób interesuje się tajemniczym czarnym parasolem, coraz więcej pytań się pojawia, co zmusza naszych bohaterów o poproszenie o pomoc Leniwca, który co prawda najchętniej by całe dnie się wylegiwał na słońcu, ale dzięki temu może być również czujnym obserwatorem. A zamieszanie wokół felernego parasola z chwili na chwilę tylko rośnie!
Oczywiście jest to książka jednak bardziej dla dzieci, niż młodzieży, ale czyta się lekko i przyjemnie. Strony same się przewijają, Bahdaj pisze ciekawie i robi z prostej historii quasi - detektywistycznej zabawną, sympatyczną i nieumoralniającą na siłę fabułę.
Uwaga! Czarny parasol! Adam Bahdaj, Nasza Księgarnia, Warszawa 1970
Książkę przeczytałam w ramach Tygodnia bez nowości
Książka stoi na półce, w domu rodzinnym. Polecam "Kapelusz za 100 tysięcy" :) Film też pamiętam, program "W starym kinie" też. Zawsze urzekała mnie czołówka, która wyglądała trochę jak ruchoma wycinanka. Do dziś pamiętam muzyczkę z czołówki :)
OdpowiedzUsuńMam w planach całego Bahdaja :D Więc dotrę i do tego tytułu :) Na razie sięgnęłam to co dostępne w bibliotece, a potem będę pewnie okupywać Allegro :D Jak fajnie, że też pamiętasz ten program :D Był naprawdę super :)
UsuńTakie książki zawsze budzą miłe wspomnienia, nie ma to jak starocie. :-) Film "Skarb" prześmieszny. Nie pamiętam, czy Bahdaja czytałam.
OdpowiedzUsuńO tak, film prześmieszny :) A Bahdaja polecam, lektura dobra dla odprężenia :)
UsuńJa nie czytałam...ale ze względu na sentyment do "Wsk"...i zachęcającej recenzji, i nie mam tu na myśli (albo poniekąd) "(...)Oczywiście jest to książka jednak bardziej dla dzieci, niż młodzieży, ale czyta się lekko i przyjemnie."...nabędę :) Dziękuję :) P.S. "Uroczysko" już w naszym posiadaniu :)
OdpowiedzUsuńNormalnie kurs logowania Ci chyba zrobię ;P
UsuńFajnie, że już "Uroczysko" macie, ja mam na liście - przez Ciebie ;P ale że lista długa to i chwilę zajmie zanim dotrę :D A dla Tyli Bahdaja polecam do czytania na głos - ale tak za parę lat ;) Teraz może Miś Paddington? Choć nie, też ciut za wcześnie. Ale zapisz sobie książki o Doktorze Dollitle ;) są świetne :D O, a na (prawie) teraz to "Przygody króla Gucia i króla Maciusa" Ewy Ostrowskiej ;) i w ogóle wszystko Joanny Olech!! :D
Karola! Uroczysko ma 512 stron! Będziesz Tyli na głos czytać w odcinkach? :D
UsuńZ kursu nie skorzystam świadomie ;) P.S. Przy okazji zapomniałam hasło ;) Lista sporządzona...a Misia Paddingtona mamy nawet na sweterku :D
UsuńNawet 90 stron czytamy w odcinkach...baaa...Tyla nawet ze strony potrafi odcinek zrobić...cóż taki wiek ;D
UsuńAle Tyla ma fajnie.. czytanie w odcinkach.. cudnie! :) :*
UsuńBez kursu...tuż po kilkudniowej amnezji...:*
Usuńyuupi!! nie będę musiała szukać znaków rozpoznawczych :D
UsuńSkarb pamiętam i lubię, Kapelusz za 100 tysięcy też. Czarny parasol czytałem na pewno, a nie pamiętam. Może dlatego, że dziwnym trafem nie mam swojego egzemplarza, co jest sporym niedopatrzeniem:(
OdpowiedzUsuńOstatnio odkryłam, że mi gdzieś poginęły książki z teorii literatury w temacie szaleństwa i też uczucie, że czegoś nie dopatrzyłam (pewnie podczas licznych przeprowadzek) było przykrym uczuciem - toteż rozumiem ;) Poszukaj, może ktoś pożyczył i przetrzymał?
UsuńJa z kolei nie znam jeszcze "Kapelusza za 100 tysięcy"! Za często ten tytuł się pojawia, teraz już muszę go znaleźć :)
W przeciwieństwie do garażu i skrzynki z narzędziami w książkach mam porządek od trzydziestu lat i nic mi nie ginie. Po prostu Parasola nigdy nie miałem, właściwie nie wiem dlaczego.
UsuńA, mój błąd, źle Cię zrozumiałam :) W książkach mam porządek dopiero teraz, odkąd nareszcie mam upragnioną bibliotekę (czyli trochę ponad rok czasu) - wcześniej stały po dwa rzędy na jednej półce, upychane gdzie się dało, nawet w kuchni! A jeszcze wcześniej, przy wielu przeprowadzkach mogły po prostu poginąć..Czego żałuję, no ale już nie odwrócę.
UsuńInwentarz mam spisany, wypożyczenia odnotowane, pełna biurokracja:) Przy ostatniej przeprowadzce numerowane pudła i przewożony osobno spis treści do tych pudeł:P
UsuńJa w ogóle nie pożyczam ;P Jeśli już to bardzo bardzo rzadko (prosty przykład - moja przyjaciółka tak boi się ode mnie pożyczać, że kupuje swoje własne egzemplarze) i sprawdzonym osobom (a nawet wtedy sobie odnotowuję). Przy ostatniej przeprowadzce też miałam opisane kartony ale te kilka wcześniejszych nie. Wszystko robiliśmy sami, ludzi się łapało prawie z ulicy do pomocy i ważne było, żeby się wyrobić przez cały dzień (raz zajęło nam to dwa dni). Dopiero ostatnia, z wynajętą ekipą, do własnego mieszkania.. Noo coś zupełnie innego :D To można było i opisywać ;P Inna sprawa, że ja mam za dużo książek i sama nie ogarniam. Te z teorii literatury musiały mi wsiąknąć przed ostatnią przeprowadzką, a że z nich od dawna nie korzystałam to i zapomniałam..
UsuńTeorię literatury masz opanowaną, więc podręczniki niepotrzebne:)) A zrobienie sobie prostego spisu w excelu gorąco rekomenduję. I stempelka z nazwiskiem.
UsuńTen spis w excelu to ja już tak.. z rok robię..;) Ale masz rację, trzeba poświęcić na to więcej czasu i zrobić. Stempelek też dobry pomysł :)
UsuńNo niestety, tyle trwa zrobienie spisu więcej niż stu książek:( Robota na dziesiątki wieczorów:( Możesz zaszaleć i zamówić sobie ekslibris, full wypas wtedy jest:)
UsuńWiem, wiem.. Pierwsze wpisy były pełne entuzjazmu, po setce już tego entuzjazmu było mniej, szczególnie, że jakoś tych tytułów nie ubywało..Podziwiam panie bibliotekarki, szczególnie te które kiedyś wszystko ręcznie zapisywały ;)
UsuńEkslibris.. Już raz robiłam próbę zamówienia sobie. Ale padłam przy wzorach ;)
Za duży wybór był? Panie bibliotekarki mają łatwiej, bo robią to sukcesywanie, a jak ma się znienacka spisać parę tysięcy tomów, to faktycznie robi się ciężko. Ale warto, tylko trzeba pamiętać o kopii zapasowej, bo mi kiedyś cały spis szlag trafił razem z twardym dyskiem:(
UsuńDuży może nie, ale jakieś głupie wzory. Faktem jest że znalazłam tylko jedną firmę, która się tym zajmuje w Warszawie (a przynajmniej tyle znalazłam szukając przez google) więc może są jakieś inne i mają ciekawsze pomysły, tylko nie znalazłam.
UsuńFakt, wpisywanie sukcesywne na pewno jest mniej obciążające ;) Będę pamiętać o kopii zapasowej :)
Ogłaszają się różni graficy z ofertą ekslibrisów i projektują na miarę, indywidualnie, może trzeba głębiej poszukać albo popytać w różnych miejscach.
UsuńGłębiej poszukać - to jest plan. Może za mało czasu temu poświęciłam, stąd marny rezultat :)
UsuńZnajomy student ASP byłby idealny:) Szczególnie z Wydziału Grafiki:P
UsuńZnaczy - polecasz kogoś? ;) Czy tak podrzucasz, że mam robić łapankę na Wydziale Grafiki? ;D
UsuńNie mam nikogo do polecenia, swój ekslibris dostałem w prezencie:) A łapanka to niegłupi pomysł.
UsuńNo tak.. to mógłby być nawet ciekawy eksperyment społeczny..;)
UsuńI wspomożenie młodych talentów:)
UsuńMam I Parasol i Kapelusz, kocham te ksiązki :) wracam do nich co jakiś czas i nadal tak samo mi się podobają. Tak do książek Broszkiewicza, Niziurskiego czy Paukszty.
OdpowiedzUsuńMam tak samo z Niziurskim! Przygody Marka Piegusa czy Sposób na Alcybiadesa to moje ukochane książki :D Ale kompletnie nie znam tych dwóch pozostałych nazwisk.. Znowu mam co nadrabiać ;)
UsuńTak, niedziele - godzina 12.00. Melodia z tego programu i czołówka do dziś mnie w głowie prześladuje, to jeden z moich ulubionych programów, obok wykładów pana Zina, bo uwielbiałam też jego Piórkiem i węglem:)
OdpowiedzUsuńNo proszę :D coraz więcej wspólnego :)
Usuń