Sagi rodzinne wzbudzają zainteresowanie czytelników z różnorodnych powodów. Dla niektórych ma znaczenie wielowątkowa historia i sięganie po przeszłość przodków bohaterów. Dla innych sama otoczka historyczna, która nieuchronnie się pojawia w tego typu powieściach. Jeszcze innych przyciąga samo szukanie swojej historii genetycznej..
Ciekawą teorię na temat istnienia ludzkiego, jego w zasadzie dowodu na istnienie, stworzyła Oriana Fallaci w swojej nieukończonej opowieści o własnej rodzinie. Otóż według niej człowiek istnieje dzięki swoim przodkom nie tylko za sprawą genów, ale również dlatego, że stanowi zwielokrotnione ja swoich protoplastów. Czy tego chcemy czy nie, swoich korzeni nie da się tak zupełnie zignorować.
Trudne powroty
Nie wiem czy to kwestia już mojego wieku, wieloletnich czytelniczych doświadczeń, czy bieżących list bestsellerów, ale coraz rzadziej sięgam po nowości bez poczucia, że ponownie dostanę miałką historię o tym samym...Coraz rzadsze więc są olśnienia, odkrycia nowych pisarzy, bo i wielkich powieści jest coraz mniej. Czasami jednak warto dać się przekonać, sięgnąć po mniej znane nazwisko, zaryzykować. Może się okazać, że nagle pojawia się jednak ktoś z ciekawym pomysłem, niezwykłą realizacją i wielogłosową powieścią.
A zdecydowanie warto zwrócić uwagę na Joannę Marat i jej „Trzecią siostrę”, która wręcz aż przywołuje opowieść Oriany Fallaci, a jednocześnie jest zupełnie nietypową polsko – niemiecką wersją sagi rodzinnej, w której roi się od tajemnic, zagmatwanej przeszłości, nieoczywistych wspomnień i wreszcie bardzo dziwnej, co najmniej osobliwej, żeby nie powiedzieć zaskakującej, relacji trzech sióstr. Sióstr z jednej matki, choć pochodzących od trzech różnych ojców. Ot zdarza się.
Najstarsza właśnie przyjeżdża do kraju z powodu pogrzebu matki. Średnia, która się opiekowała umierającą, jest pełna kompleksów, lęków i nieufności wobec wracającej. Najmłodsza z kolei nosi w sobie dużo nadziei i własnej porcji niepokojów. To spotkanie, które za chwilę ma się odbyć, spotkanie po latach, po długiej nieobecności tej najstarszej, animozjach ze średnią, brakiem w zasadzie kontaktu z najmłodszą nie będzie sentymentalnym, wzruszającym momentem. Będzie kolejną przeszkodą do pokonania. Gorzką pigułką, którą trzeba przełknąć wraz z pogrzebem matki.
Zaszłości i kręte ścieżki do prawdy
Natalia, Agata i Emilia. Aktorka właśnie wracająca do kraju, lekarka alkoholiczka i młoda siostra zakonna. A właściwie chyba nie do końca nadal siostra, bo jej status jest w tym temacie dość niejasny. Habit jednak pozostaje jej doskonałą zbroją przed całym światem w ogólności, siostrami w szczególności. Chociaż tę najstarszą chciałaby wreszcie poznać bliżej, dowiedzieć się więcej, może wreszcie zrozumieć coś z ich własnej, poturbowanej zaszłościami historii?
Niewątpliwie nie są to najlepsze przyjaciółki, dodatkowo każda nosi jakąś osobistą tajemnicę, której nie chce, albo nie potrafi zdradzić pozostałym. Jakby jakiś klin był między nimi, a może matka, która każdą traktowała inaczej, miała na innym etapie życia i w trakcie głoszenia innych poglądów, była niechcący twórczynią muru powstałego między siostrami? A może to tajemnicza trzecia istota z ich domu, o której siostry więcej milczą niż mówią?
W tych dziwnych relacjach i zaszłościach, niejasnych animozjach i wzajemnych pretensjach pojawiają się również wątki z przeszłości dużo dalszej, jeszcze sprzed czasów ich matki, które naprowadzają czytelnika na ślady tej dziwnej, wielopokoleniowej sztafety, którą przekazywały sobie kolejne pokolenia. Sztafety pełnej pretensji, niechęci, ksenofobii i rodzinnych nieszczęść...
Nietypowa układanka
Wielogłosowość narracji, tajemnicze zapiski i wspomnienia stanowią podstawowe elementy powieści. Każdy z głosów jest inny, każdy doskonale odzwierciedla przedstawianą osobowość, każdy zapowiada inny wątek. Joanna Marat stawia przed czytelnikiem ciekawe, inspirujące, ale i wymagające czytelniczo zadanie. Na początku, żeby odnaleźć się w rodzinnych koligacjach, później, żeby jakoś złożyć te wielopokoleniowe puzzle i odnaleźć źródło, które stało się przyczyną zatargów między siostrami i ich wzajemnych pretensji. Początkowy wielogłos rodzinnych relacji, kolejnych osób biorących udział w dramacie, może się wydawać, że jest zbyt liczny, przytłaczający i że trudno się będzie w nim odnaleźć.
Po pewnym czasie jednak lektura staje się coraz bardziej interesująca, losy kolejnych kobiet coraz bardziej fascynujące, a ich tajemnice coraz bardziej intrygujące. Ze strony na stronę powieść odsłaniając kolejne karty z dziejów rodziny Cudowskich odkrywa również przed czytelnikiem niezwykłe obrazy, a następnie zaciemnia je i wywołuje wątpliwości, a wreszcie większą uważność. Co jest prawdą, a co tylko wymysłem każdej z sióstr? Która wersja przeszłości jest prawdziwa, a która tylko wygodną historią fabularną?
Koniecznie zajrzyjcie do tej książki!
Joanna Marat "Trzecia siostra", Prószyński i s-ka
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz, cenię sobie każdą uwagę odnośnie wpisu i jego zawartości.
Uprzejmie proszę o nieskładanie mi życzeń świątecznych, ponieważ ich nie obchodzę.