Gdy w wakacyjne popołudnie spadnie niespodziewany deszcz, gdy zrobi się nieco chłodniej a Potwory są przeszczęśliwe, że słonce już tak nie pali.. Otóż to jest całkiem dobry moment na lekką lekturę.
Moją ogromną wadą, od lat, jest czytanie kilku książek na raz. I tak jest teraz, gdy czytam Mr. Pebble i Grudę Mariusza Zieniewicza i Niebieskiego ptaka Joyce Carol Oates. Wadą tej wady jest to, że czasem sięgnę jeszcze po tę trzecią..;)
I tak stało się wczoraj, gdy rozleniwiona po słonecznym dniu nie bardzo miałam ochoty wracać do szarości PRLu czy zmagań młodej dziewczyny z obciążającymi jej ojca oskarżeniami o morderstwo kochanki. I sięgnęłam po czekającą od czasu urodzin Panią Eustaszynę. Pierwsze wrażenie - za łatwa, za prosta, za banalny język, zbyt przewidywalna. I nawet nie wiem kiedy skończyłam czytać :) i nie wiem w zasadzie czemu polubiłam tę postrzeloną kobietę!
Pani Eustaszyna, a dokładnie Jadwiga Krzewicz- Zagórska, żona pana Eustachego Krzewicz- Zagórskiego, to chodzący wulkan energii, niebanalnych pomysłów, oraz iście ułańskiej fantazji. Do pełni obrazu trzeba dodać, że pani Eustaszyna jest starszą panią, która już jakiś czas temu świętowała siedemdziesiąte urodziny ;) Jest to osoba umiejętnie wykorzystująca swój wiek - gdy zajdzie taka potrzeba i trzeba poudawać w długiej kolejce starszą, styraną życiem panią; umiejętnie zarządzająca całą rodziną - choć to rodzinie się wydaje, że tak świetnie umie "pokierować" kochaną ciocią.
Tę ciekawą, momentami bezczelną osobę, poznajemy gdy szuka dla swego męża kardiologa, po śmierci dotychczasowego lekarza. Sprawa z początku zawiła, napotykająca opór w postaci długiej kolejki pacjentów czekających na swoją kolej, dla pani Eustaszyny nie jest absolutnie żadnym problemem. Przecież wystarczy wziąć taksówkę i zameldować się u pani Minister Zdrowia, czyż nie tak? Dalej idzie już gładko, nie ma już kolejki a lekarz znajduje się w tempie ekspresowym. Ponieważ zaś lekarz jest młody, przystojny i z obiecującą karierą, warto go zeswatać z siostrzenicą (w zasadzie bratanicą, ale kto by dbał o takie detale), której obecny kawaler to safanduła i trzeba zadbać o stateczną przyszłość prawie córki :) Ale nie, nie będę zdradzać więcej szczegółów :)
Może trochę za dużo tu ślubów, ciąż i porodów (bo człowiek rozdrabnia emocje na ich niespodziewaną ilość i nie może się cieszyć jakby się cieszył przy każdej pojedynczej takiej okazji), może czasami zbyt na siłę autorka próbuje w czytelniku wywołać śmiech, ale i tak naprawdę książkę czyta się z absolutną przyjemnością - właśnie dzięki lekkości jaką charakteryzuje się prawdziwa, wakacyjna lektura :)
Zatem, gdy podczas wakacji spadnie niespodziewany deszcz i spowoduje lekkie zachmurzenie nastroju.. zapoznajcie się z panią Eustaszyną :) Ja na pewno będę do niej wracać w pochmurne dni! :D
Przypadki pani Eustaszyny, Maria Ulatowska, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2012
No i znowu mam kolejną książkę na liście "koniecznie przeczytać". Ja cały czas walczę z dziarskim stuletnim Allanem. Fajny z niego chłop, ale to ciągle nie Lisbeth ech... A ty wiesz teraz w weekend poznaliśmy nową wybrankę mojego brata ciotecznego i z wyglądu była bardzo posobna do szwedzkiej filmowej wersji tej postaci. Fryzura, kolor włosów, kolczyki, drobna budowa... jedynie styl ubioru inny. Więc już od pierwszego wrażenia ją polubiłam ;) hihi
OdpowiedzUsuńI to jest właśnie problem z ukochanymi postaciami literackimi - potem człowiekowi ciężko znaleźć substytut ;) Ale "Stulatek" jest całkiem zabawny, więc myślę, że uda Ci się dotrwać do końca i w miarę pozytywnie ocenić całość :)
UsuńNoo nowa wybranka podobna do filmowej Lisbeth..też już ją lubię! ps. panie psycholożki oceniają po wyglądzie! świat się wali ;) hi hi