Gdy Katniss i Peeta precedensowo wygrywają siedemdziesiąte czwarte Igrzyska Głodowe wydaje się, że wszystko zmierza do dobrego zakończenia. Dobrego dla Katniss i Peety, gdzie będą mogli w końcu zapomnieć o okropnych przeżyciach i wrócić do swojego codziennego, biednego, ale w miarę normalnego życia. Niestety, pozorny spokój po wygranej, szybko burzy niezadowolenie prezydenta Snowa, który uważa, że każdy z mieszkańców Dystryktu musi wiedzieć, kto tu rządzi, i że nie można bezkarnie kpić sobie z władzy w Kapitolu. Pogróżka i ostrzeżenie jakie otrzymuje Katniss są jednoznaczne i prowadzą do kolejnej rozgrywki, tym razem mającej na celu zahamowanie gniewu prezydenta i uniknięcia wybuchu rebelii. Katniss nie wie jednak, że iskra już poszła i że to ona stała się jej żródłem.. Zemsta zaś przybiera wyrafinowaną formę zasad kolejnych Igrzysk.. Jeśli kiedykolwiek tropikalna wyspa z dżunglą i rajską plażą wydawała się idealnym planem na spędzenie wakacji ta część Igrzysk zweryfikowała ten pomysł i sprawiła, że tropikalna wyspa kojarzy mi się już tylko ze śmiertelną pułapką.. Zakończenie powieści jest tak skontruowane, że jak przy pierwszej części można było spokojnie przeczytać kolejne nieco później, tak tutaj od razu strzeba sięgnąć po część kolejną..
W której rozgrywa się ostatnia i najważniejsza batalia o wolność państwa Panem, o zniesienie Igrzysk i zmianę władzy. Dytrykt Dwunasty został zniszczony a garstce ocalałych udaje się zbiec do Dytryktu Trzynastego, który jak się okazało nadal istniał, a dezinformacyjna dla całego kraju kampania Kapitolu na temat jego kompletnego zniszczenia miała na celu uniknięcie ujawnienia prawdy o zawartym układzie między Kapitolem a Dytryktem Trzynastym. Katniss i Peeta zostają brutalnie rozdzieleni - Katniss zostaje uratowana i wraz z matką, siostrą i przyjaciółmi trafia do Dytryktu trzynastego. Peetę przetrzymuje prezydent Snow, wykorzystujący chłopaka do własnej kampanii przeciwko rebeliantom. Sytuacja staje się jeszcze groźniejsza, a Katniss znowu musi stanąć przed kamerami, tym razem w roli twarzy rebelii, w roli Kosogłosa, którego śpiew ma poprowadzić do walki...
Przepadłam na dwa dni. Zniknęłam najpierw w Dytrykcie Dwunastym, potem podróżowałam po Dystryktach wraz z Katniss i Peetą, uciekałam przed pułapkami na wyspie, przeżywałam kolejne wydarzenia w powstaniu o wolność Panem, innymi słowy wsiąknęłam.. Dawno nie przeżyłam podobnego zanurzenia w świat książki, takiego kompletnego, że miałam wrażenie, jakbym odbyła jakąś podróż. Ostatni raz chyba tak było z trylogią Stiega Larssona. A wcześniej z Księgą Diny. Nie spodziewałam się, że się tak przyjemnie rozczaruję ;)
W pierścieniu ognia, Suzanne Collins, Media rodzinna, 2009
Kosogłos, Suzanne Collins, Media rodzinna, 2009
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz, cenię sobie każdą uwagę odnośnie wpisu i jego zawartości.
Uprzejmie proszę o nieskładanie mi życzeń świątecznych, ponieważ ich nie obchodzę.