Tak, czytałam wiele recenzji. Tak, ostrzegano mnie z okładek, reklam itd. Pisano że wciągająca, że zapewnia bezsenną noc, a co najmniej wyrwanie z życiorysu na parę dobrych godzin. Nie wierzyłam. Na okładkach pisze się różne bzdury żeby przyciągnąć czytelnika, a na opiniach blogowych kiedyś zdarzyło mi się zawieść się przy lekturze Atrofii do której właśnie zachęciły mnie pozytywne recenzje (choć do Igrzysk zachęciły mnie dziewczyny z blogów co do których mam większe zaufanie, a tamta przygoda mogła wynikać z tego, że mniej znałam blogowiczki polecające Atrofię) . Dlatego sądziłam, że komu jak komu, ale mi nie grozi nic z opisanych przez zachęcających rzeczy. Ha! No i zaliczyłam nieprzespaną noc. Skończyłam czytać o 1 w nocy. Dokładnie była 1:10 gdy spojrzałam na zegarek telefonu, bo tylko takiego używam w domu jako wróg śmiertelny wszelkich tykaczy.
Nie czytajcie tego jeśli macie tydzień pracujący, a na wekend poważne plany, jak moje stażowe. Nie czytajcie tego gdy w perspektywie jest pobudka o 5 rano, żeby zdążyć na pociąg. Zaspałam dziś permanentnie, bo gdy budzik bezlitośnie zadzwonił po zaledwie 4 godzinach snu ja się zastanawiałam co się dzieje.. A i nie kupujcie od razu całej trylogii!! Bo to już naprawdę zapewni Wam wyrwanie z życiorysu na dobrych parę dni. Ja juz tkwię po uszy w drugim tomie..;) I nie, nie będę kłamać, że jest to arcydzieło, bo nie jest. Ale autorka opanowała do perfekcji sztukę żonglowania emocjami czytelnika. Łzy miałam w oczach już przy stronie 28, a miało się to powtórzyć później jeszcze kilka razy.. A w sumie czego trzeba więcej żeby móc powiedzieć o książce - wyjątkowa?
Doroczne dożynki w państwie Panem, skłądającym sięz dwunastu różnych Dytryktów, to nie jest wesołe święto, z czym może się kojarzyć słowo dożynki. Nie, ten dzień jest dniem smutku i bezsilnej rozpaczy, bowiem w tym dniu zostanie po raz kolejny przypomniane, że w takim państwie jak Panem, państwie totalitarnym, nie można wznosić buntu. Nie można podżegnywać do rebelii, nie mam mowy o rewolucji. Ostatnia, ta 74 lata skończyła się zniknięciem Dytryktu Trzynastego, ktrórego zgliszcza złowieszczo nadal dymią. Przypomnienie jest w postaci Głodowych Igrzysk, do których jest losowanych po dwoje dzieci z każdego z Dytryktów w wieku 12-18 lat. Zasady Igrzysk są proste - musisz zabić wszystkich uczestników żeby wygrać. I przeżyć. Jak się okazuje nie do końca siła czy zręczność uczestników ma największe znaczenie na arenie Igrzysk. Dobra taktyka tez może zapewnić przetrwanie.
- Nigdy nie zabiłam człowieka.
- A właściwie co to za różnica? - pyta Gale ponuro.
Najgorsze jest to, że jeśli zdołam zapomnieć, że poluję na ludzi, nie będzie żadnej różnicy.*
W zasadach Igrzysk nie ma nic sprawiedliwego. Mogą w nich brać udział ochotnicy, którzy przygotowują się do walki od dłuższego czasu. Takich uczestników nazywa się zawodowcami i to oni zapewniają widowni największą rozrywkę zostając w ostatniej ósemce uczestników. Jak w takiej sytuacji może poradzić sobie 12-letnia dziewczynka? Katniss nie może pozwolić na to, by to jej wylosowana podczas dożynek siostra, Prim, wzięła udział w Igrzyskach i dlatego zgłasza się przerażona na ochotnika. Jednakże inna drobna 12-letnia dziewczynka nie uniknie tego losu i będzie musiała się zmierzyć z rzeczywistością areny oraz umiejętnościami zawodowców. I może dlatego Rue stała się postacią, od której nie mogłam odkleić oczu, a której los spowodował wiele odczuć, z gniewem na pierwszej linii.
Najwięcej czasu spędzamy podczas lektury z 16-letnią Katniss, główną bohaterką, a zarazem narratorką powieści. Jej życie już przed losowaniem było ciężkie - straciła ojca gdy miała 11 lat i w swoich snach ciągle ostrzega go przed wybuchem w kopalni. Zostaje opiekunką i jedyną żywicielką rodziny, ponieważ jej matka pogrązyła się w bólu i depresji po stracie męża, a młodsza siostra była za malutka żeby cokolwiek przedsięwziąć. Katniss nauczyła się polować, strzelać z łuku, zastawiać wnyki, bo w Dystrykcie Dwunastym bezpiecznie się umiera z głodu**. Ma dziewczyna charakter i niezwykle silną wolę przetrwania, toteż przebieg Igrzysk nie powinien wywoływać aż takiego zaskoczenia. A jednak to wszystko co wydarzyło się na arenie jest zaskakujące i trzymające w napięciu.
Zdenerwowanie przeradza się w przerażenie. Coraz wyraźniej sobie uświadamiam, co mnie czeka. Już za niespełna godzinę mogę leżeć martwa. Zimny trup. ***
Cała książka jest zaskakująca. Niby napisana lekkim językiem, a dotyka przerażającego tematu. Niby nie jest najwyższych lotów, a jednocześnie wywołuje mnóstwo emocji. Wybuchowa mieszanka. Polecam!
I jeszcze trochę o Battle Royale, wspomnianej w poprzedniej notce.
Książki niestety nie czytałam, więc trudno mi się wypowiedzieć do końca na temat różnic między obydwiema pozycjami. Obejrzałam tylko film, którego książka jest inspiracją. To co je łączy to na pewno element Igrzysk/Bitwy do której zmuszani są młodzi ludzie. Zasady są podobne - może przeżyć tylko jeden uczestnik. Podobnie walka jest transmitowana w całym kraju i podobnie zwycięzca wyjeżdża w glorii i chwale z areny. Podobnie zawierane podczas walki koalicje nie mają szans przetrwania. Jednak Suzanne Collins zdecydowanie złagodziła bezduszność Igrzysk dzięki wątkom przyjaźni i miłości. Nadała całości trochę więcej wymiaru ludzkiego. Pokazuje bezduszność państwa Panem, które narzuca swoim mieszkańcom takie, a nie inne zasady. Ale po jednym i po drugim została we mnie dość ważna, choć wcale nie nowa refleksja-każdy z nas może zostać zabójcą jeśli stawką jest własne życie.
*Igrzyska śmierci, Suzanne Collins, str. 41
** Igrzyska śmierci, Suzanne Collins, str. 11
** *Igrzyska śmierci, Suzanne Collins, str. 141
Igrzyska śmierci, Suzanne Collins, Media Rodzinna, 2009
"Cała książka jest zaskakująca. Niby napisana lekkim językiem, a dotyka przerażającego tematu. Niby nie jest najwyższych lotów, a jednocześnie wywołuje mnóstwo emocji. Wybuchowa mieszanka." - Podpisuję się obiema łapkami - ta prostota języka będzie chyba wyznacznikiem naszych czasów, więc przy ocenie książek trzeba się będzie skupić na fabule. Dlatego uważam, że powinna trafić do kanonu lektur - od zubożenia języka nie uciekniemy, ale dzięki takim książkom zmusimy nastolatki do refleksji.
OdpowiedzUsuńMi się "Atrofia" podobała, ale może dlatego, że czytałam ją jako nieco lżejszy przerywnik po kilku cięższych książkach, a pisząc jej recenzję byłam w trakcie prawdziwie tragicznej książki - "Las Zębów i Rąk".
Prostota języka nie jest taka znowuż zła - wiele zależy od autora :) jak poprowadzi tą prostotą - jak mówisz - fabułę :) Aczkolwiek wychodzę z założenia że dobry autor to i z przeciętnej fabuły zrobi dobrą książkę :)
UsuńMi się podobał sam pomysł "Atrofii", świat z dziwną chorobą genetyczną, która sprawia, że ludzie umierają bardzo młodo. Ale jakoś główna bohaterka do mnie nie przemówiła. Niby chciała uciec a jednocześnie odnosiłam wrażenie, ze zadomawia się u Zarządcy, sam Linden jakiś taki papierowy i też mało wiarygodny.
Pożyczyłam tę książkę od koleżanki już jakiś czas temu i cierpliwie czeka na półce. Zachęciłaś mnie swoją recenzją do jej przeczytania. Jak tylko wygrzebię się ze stosiku książek do recenzowania, to ta będzie następna. :)
OdpowiedzUsuńOj, to zostaw sobie na weekend :) bo wciąga :) uwierz na słowo :) bo ja nie uwierzyłam i miałam za swoje..;)
Usuń